Ostatnie zjazdy radców i adwokatów pokazały, że ster rządów pozostanie w rękach doświadczonych działaczy. W obu wyborach prezesa wygrali mężczyźni - mecenasi Maciej Bobrowicz i Jacek Trela. Ich przegrane rywalki – Maria Ślązak i Małgorzata Kożuch – to panie aktywnie działające w międzynarodowych organizacjach prawniczych. Postawiono jednak na krajową rutynę i twardość charakterów, a nie na zdolności koncyliacyjne i zagraniczne doświadczenia. Większość w krajowych radach obu samorządów też przypadła starszym działaczom. Być może to wymóg czasów. Sygnały z okolic rządu wskazują, że niezależność samorządów prawniczych może być ograniczona. Zresztą ekipa rządząca w ogóle nie wygląda na sympatyzującą z systemem społeczeństwa obywatelskiego. Nie mogą się zatem czuć bezpiecznie organizacje, nawet z wiekową – jak adwokatura – tradycją, które nie podlegają „centralnemu ośrodkowi dyspozycji politycznej". Wprawdzie prezydent obiecał adwokatom, że nie pozwoli knuć za ich plecami, ale w obliczu nadchodzącej wojny stawia się na twardych generałów, już zaprawionych w bojach. Bo gdyby druga strona zaczęła walki podjazdowe z konkretnymi prawnikami, to ci z doświadczeniem w samorządzie i ugruntowaną pozycją zawodową nie będą się bali. Łatwiej zastraszyć i zawodowo zniszczyć prawnika o słabo kojarzonym nazwisku, który dopiero rozwija kancelarię.