Był 9 marca 1652 r., kiedy poseł Władysław Siciński z Upity (miasteczko w Wielkim Księstwie Litewskim; jedno z miejsc akcji w „Potopie” Henryka Sienkiewicza) sprzeciwił się przedłużeniu obrad Sejmu, mówiąc „nie pozwalam” – „liberum veto” (jednak częściej korzystano z formułki „sisto activitatem” – „zawieszam aktywność”). Niecałe czterysta lat później liberum veto robi zawrotną karierę medialną, kiedy Karol Nawrocki wetuje ustawę za ustawą. „Prezydent wskrzesza najgorszy symbol naszej historii” – napisał w serwisie X Cezary Tomczyk. Umiejętność odczytania historycznych symboli nie zawiodła wiceministra obrony narodowej, gorzej z historyczną wiedzą. Prawdą jest, że liberum veto stało się jednym z symboli upadku Rzeczypospolitej, ale oznaczało coś zupełnie innego, a już na pewno nie da się tego porównać z odrzuceniem ustaw przez współczesną głowę państwa.