Pakiet kolejkowy Bartosza Arłukowicza obiecuje skrócić kolejki. Czy to realne obietnice? Walka z rakiem wymaga wieloetapowej diagnostyki i leczenia. Tymczasem do opóźnień dochodzi niemal na każdym ich etapie. Na podstawie rankingu kolejek Fundacji Watch Health Care: 56-letni mężczyzna z podejrzeniem raka płuc czeka na wizytę u pulmonologa miesiąc. Skierowany na tomografię klatki piersiowej – kolejne 2,5 miesiąca. Oczekiwanie na wizytę u chirurgia klatki piersiowej wynosi miesiąc, potem miesiąc na operację radykalną. Potem czeka na chemioterapię i/lub radioterapię itd. Tak mija pół roku. Podobnie jest w przypadku innych nowotworów, a najdłużej czekają chorzy z nowotworami krwi.
Chorym onkologicznie zależy na dostępności do świadczeń zdrowotnych i jakości opieki. O tym, że jest słaba, świadczą liczne i długie kolejki nawet do podstawowych świadczeń specjalistycznych. To główna przyczyna tak niskiej oceny systemu opieki zdrowotnej przez polskie społeczeństwo. Według pakietu kolejkowego maksymalny czas oczekiwania na wdrożenie skutecznego leczenia ma wynieść dziewięć tygodni.
Czy to realne? Tak, jeśli NFZ w pierwszej kolejności zacząłby kontraktować podstawowe świadczenia specjalistyczne, te najpotrzebniejsze, stosowane u większości chorych, kosztem dodatkowych pieniędzy albo wydłużenia czasu oczekiwania na świadczenia „luksusowe", drogie i o marnym stosunku kosztu do uzyskiwanego efektu zdrowotnego. Społeczeństwo natychmiast odczułoby ulgę, choć podniosłyby się protesty biznesu i specjalistów, którzy dostaliby mniej pieniędzy na swoje „ulubione zabawki".
Tak, jeśli Agencja Taryfikacji zostałaby powołana niezwłocznie i w odpowiednim kształcie. Gdyby zajęła się wyceną świadczeń dziś nawet dwu- czy trzykrotnie droższych w Polsce niż u naszych sąsiadów oraz podniosła wycenę świadczeń deficytowych, które przynoszą straty szpitalom.
Tak, jeśli Agencja zajęłaby się kreowaniem podaży świadczeń najpotrzebniejszych przez zmianę wyceny, a nie ugrzęzła w niemocy analiz mikrokosztów, jak to jest planowane.