Adwokatura, futbol, państwo

Adwokatura nie jest własnością korporacji adwokackiej, tak jak piłka nożna nie jest własnością związku piłkarskiego – pisze Michał Tomczak, adwokat, partner w Kancelarii Tomczak & Partnerzy

Aktualizacja: 04.12.2008 07:14 Publikacja: 04.12.2008 07:03

Adwokatura, futbol, państwo

Foto: Rzeczpospolita, Paweł Gałka

Red

Znaczenie tekstu Tomasza Wardyńskiego ([link=http://www.rp.pl/artykul/205918.html]“Rz” z 17 października[/link]) polega na tym, że odwołuje się on do kwestii aksjologicznych dotyczących społecznej roli korporacji adwokackiej. Moje uwagi nie są jednak polemiką z tym tekstem, lecz jedynie komentarzem, pisanym raczej z pozycji outsidera. Przyznaję bowiem, że zawsze brakowało mi tolerancji dla konserwatyzmu i ociężałości korporacji, do której z mocy ustawy należę, a dziś mam, prawdę mówiąc, bardziej umiarkowane przekonania w tej sprawie niż w przeszłości. Dziś bowiem korporacja adwokacka (podobnie zresztą jak inne) znalazła się w zupełnej defensywie i koniec końców może się okazać, że nie będzie ona miała żadnego wpływu na kształt zawodu prawniczego, którym zarządza, kształt zaś ten wymyślony zostanie w gabinetach mniej lub bardziej populistycznych polityków. Kopanie leżącego nie jest moim ulubionym zajęciem.

Natomiast rok poświęcony pracy społecznej w Polskim Związku Piłki Nożnej w szczególnym okresie ujawniania rozległej działalności korupcyjnej klubów, sędziów i działaczy pozwala mi jednocześnie na wyprowadzenie ogólnych wniosków w odniesieniu do funkcjonowania samorządnych organizacji demokratycznego państwa – o czym w kontekście adwokatury pisze Wardyński – którym powierzono odpowiedzialność za prowadzenie poszczególnych sfer życia społecznego. Zastrzegam oczywiście, że analogie są bardzo wybiórcze, bo adwokatura ma nie tylko zupełnie odmienną, mniej aktywną rolę w swojej dziedzinie niż związek piłkarski, ale też adwokatura jako całość stoi na nieporównanie wyższym poziomie intelektualnym i etycznym niż rozumiany także zbiorczo (a zatem umownie) związek piłkarski.

Ton wszelkich wypowiedzi w ważnych sprawach, narzucany przez dyskusję polityczną jest, niestety, taki, że “trzeba się opowiedzieć” za jedną ze stron każdego sporu. Stanowiska zgłaszające wątpliwości i poglądy pośrednie niemal nie mają prawa istnieć. I tak gdy na temat korporacji notarialnej wygłosiłem pogląd zgodny z generalną, populistyczną linią polityki ministra Ziobry, spotkałem się z pytaniem, dlaczego popieram ministra? Dopiero w dalszej kolejności pojawiło się pytanie, dlaczego tak uważam, jak uważam. Zajmowanie stanowiska wobec do jakiejkolwiek poważnej sprawy w warunkach tak wyznaczonych przez standard sporu politycznego wymaga, niestety, raczej banalnego zaklinania się, że nikogo nie popieram, tylko że takie mam właśnie poglądy. Na swoje wytłumaczenie mam to, że jestem od lat 20 adwokatem i od 20 lat wygłaszam mniej więcej takie same stanowisko, zgodnie z którym wolność wykonywania zawodów prawniczych da nam wszystkim jako społeczeństwu o wiele więcej, niż mogą dać organizujące tę działalność korporacje prawnicze.

Najważniejsza bodaj teza Wardyńskiego przypomina prostą, lecz notorycznie pomijaną prawdę, iż sposób organizacji zawodów prawniczych to jest wybór społeczeństwa, a nie wybór organizacji, którym owo społeczeństwo powierzyło organizowanie funkcjonowania zawodów prawniczych. Innymi słowy organizacja ta pełni rolę służebną i wtórną: adwokatura nie jest własnością korporacji adwokackiej, tak jak piłka nożna nie jest własnością związku piłkarskiego.

[srodtytul]Mitologizacja historyczna...[/srodtytul]

Oryginalnie i w bardzo historycznych, choć trudnych do udowodnienia, kategoriach zarówno korporacja adwokacka, jak i związek piłkarski zapewne mają przesłanki do powoływania się na mit organizatorski i twórczy. To znaczy w określonych okolicznościach historycznych po odzyskaniu niepodległości przez Polskę w 1918 r. zarówno adwokaci, jak i działacze piłkarscy, działając w duchu tych niezwykłych, właśnie ostatnio przypomnianych czasów, mieli zasadniczy wkład w zorganizowanie dziedziny życia, w której bądź to zawodowo (adwokatura), bądź to społecznie lub półzawodowo (związek piłkarski) pracowali. Innymi słowy i jedni, i drudzy podjęli się organizacji swojej działalności, zanim jeszcze do takich działań gotowe było rodzące się państwo polskie. W tym sensie nie zawsze było tak, że omnipotentne państwo rozdawało lub oddawało część swoich kompetencji zwłaszcza w dziedzinach, w których nie czuło się odpowiednio sprawne lub też nie widziało w nich zagrożenia dla istotnych interesów państwa.

Tylko iż geneza obu tych organizacji nie tłumaczy ich obecnej roli. I to nie dlatego, iż po drodze była PRL, która wszelkie funkcje samorządowe poszczególnych organizacji przerobiła na funkcje kontrolne państwa i jego wyspecjalizowanych służb, w tym służby bezpieczeństwa. Ale przede wszystkim dlatego, iż obu tym organizacjom (i wielu jeszcze innym) z tych czy z innych powodów państwo powierzyło mocą dyskrecjonalnej decyzji monopol na wykonywanie niektórych jego funkcji. Funkcjami takimi były w adwokaturze m.in. prowadzenie selekcji i kwalifikowanie do wykonywania jednego z najważniejszych i najbardziej dochodowych zawodów prawniczych, a w związku piłkarskim – m.in. prawo prowadzenia reprezentacji narodowej i rozgrywek piłkarskich na szczeblu centralnym.

Może ktoś zapytać: czy te kompetencje “oryginalnie” należą do państwa, skoro państwo nigdy ich nie wykonywało? Z konstytucyjnego, by rzec górnolotnie, punktu widzenia waga kompetencji polegającej na tym, że ktoś ma prawo pracować w zawodzie adwokata lub reprezentować naród (społeczeństwo jak kto woli) na zewnątrz kraju, przesądza w zupełności, iż taka kompetencja “oryginalnie” należy do państwa, nawet jeżeli to państwo nigdy tej kompetencji nie wykonywało.

[srodtytul]... oraz bieżąca[/srodtytul]

W obronie swoich interesów – jak najsłuszniej stwierdza Wardyński, korporacje stają się grupami interesu – organizacje te intensywnie mitologizują rzeczywistość. Kategoria mitu jest tu szczególnie pomocna: zabieg polega na odwołaniu się do trudnych do zweryfikowania faktów z przeszłości i jednocześnie na zwyczajnym fałszowaniu teraźniejszości. Prawda i kłamstwo są tu przemieszane w zupełną magmę.

Każdy z owych mitów wymagałby odrębnego omówienia. Oto tylko kilka z nich dla przykładu.

Adwokatura posługuje się mitem posłannictwa. Według tej koncepcji praca adwokata to nie zawód, lecz realizowanie misji społecznej. Honorarium pojawia się tu niejako z konieczności, ale jest w zasadzie czymś niemal wstydliwym. (To z powodu tego mitu adwokaci prowadzili opętaną walką o to, by ich zawodu nie uznać za prowadzenie działalności gospodarczej, odeszli od tej koncepcji na dobre dopiero po wprowadzeniu podatku liniowego). Mit ten niewątpliwie miał w założeniu postawić adwokaturę ponad innymi “zwykłymi” zawodami wykonywanymi dla pieniędzy. W rzeczywistości jednak stanowił przyjazne alibi dla ukrywania nieewidencjonowanych dochodów, co było w tym zawodzie praktyką nagminną, a zmieniło się dziś na pewno tylko w stosunku do tych, których klienci rozliczają VAT.

Mit pracy społecznej jako najwyższej wartości i jednocześnie jako argument wobec wszelkich prób profesjonalizacji jest natomiast w związku piłkarskim symbolicznym wyrazem owego bezinteresownego oddania ukochanej dziedzinie sportu. W rzeczywistości praca społeczna stanowi notoryczne uzasadnienie niekompetencji – jak można od kogoś coś chcieć, skoro on i tak zdziera się dla sprawy? I oczywiście ów mit pracy społecznej często służy jako parawan dla dostępu do niekontrolowanych, bo “społecznych” pieniędzy. Mity służą uzasadnieniu roli organizacji i są jednocześnie wyrazem minimalnej choćby świadomości własnej dwuznaczności. Mity służą do wykazania, że organizacje te mają do dania coś więcej niż przyzwoite, etyczne i sprawne administrowanie powierzonym im fragmentem społecznej kompetencji.

Jednakże w istocie rzeczy obrona wyższych wartości pojawia się równolegle z ignorowaniem demokratycznej opinii publicznej, co znajduje wyraz w poczuwaniu się do funkcji właściciela, nie zaś piastuna misji i sługi społeczeństwa.

Paradoks tej sytuacji polega na tym bowiem, że tak adwokatura, jak i związek piłkarski nie reprezentują jedynie tych, których zrzeszają (w wypadku związku piłkarskiego zrzeszonymi w ogóle nie są osoby fizyczne), lecz także tych, których nie zrzeszają, poprzez określenie kryteriów dostępu do udziału w powierzonej w zarząd sferze życia, i w ogólności poprzez otwartość organizacji na rozwój. W pewnej skrajnej postaci działalność takich organizacji staje się marnym pozorem demokracji. W miejsce autentycznych mechanizmów powstaje demokracja zamknięta, która jest przeciwieństwem demokracji jako takiej. Funkcjonowanie takiej organizacji jak związek piłkarski – adwokatura w przeszłości też tak funkcjonowała – nie ma za zadania realizacji jakiegokolwiek ogólnego celu, lecz wyłącznie cel wewnętrzny tejże organizacji. A jej celem jest przede wszystkim trwanie na dotychczasowych zasadach i w dotychczasowej formule.

[srodtytul]Dwuznaczność krytyki[/srodtytul]

Demokratyczna opinia publiczna ma ogromny problem z krytyką samorządowych i korporacyjnych organizacji, gdyż rzekomo leżą one u podstaw funkcjonowania demokratycznego społeczeństwa. Poparcie dla władzy administracyjnej czy ustawodawczej ingerującej w działalność tych organizacji pod hasłami obrony interesu społecznego jest dla przekonanego demokraty dramatycznym wyborem.

Jednak i tu mamy do czynienia z mitem, który pod 20 blisko latach funkcjonowania demokratycznego systemu politycznego należy zakwestionować. Większość organizacji wykonujących powierzoną delegację państwową nie ma wielkich sukcesów ani w rozwoju powierzonych dziedzin, ani w zdobywaniu społecznego uznania.

Nie jest to żadne wezwanie do zamachu majowego, lecz wprost przeciwnie – wezwanie skierowane do organów demokratycznego państwa, by na powrót zajęły się jego fundamentami. Przez ostatnie lata były zapewne do załatwienia ważniejsze sprawy. Dziś społeczeństwa, z jego poparciem, należy raczej bronić przed organizacjami nadużywającymi swoich kompetencji, niż bronić tych organizacji przed ingerencją zaborczej władzy publicznej.

[b][ramka][link=http://blog.rp.pl/goracytemat/2008/12/04/adwokatura-futbol-panstwo/]Skomentuj ten artykuł[/link][/ramka][/b]

Znaczenie tekstu Tomasza Wardyńskiego ([link=http://www.rp.pl/artykul/205918.html]“Rz” z 17 października[/link]) polega na tym, że odwołuje się on do kwestii aksjologicznych dotyczących społecznej roli korporacji adwokackiej. Moje uwagi nie są jednak polemiką z tym tekstem, lecz jedynie komentarzem, pisanym raczej z pozycji outsidera. Przyznaję bowiem, że zawsze brakowało mi tolerancji dla konserwatyzmu i ociężałości korporacji, do której z mocy ustawy należę, a dziś mam, prawdę mówiąc, bardziej umiarkowane przekonania w tej sprawie niż w przeszłości. Dziś bowiem korporacja adwokacka (podobnie zresztą jak inne) znalazła się w zupełnej defensywie i koniec końców może się okazać, że nie będzie ona miała żadnego wpływu na kształt zawodu prawniczego, którym zarządza, kształt zaś ten wymyślony zostanie w gabinetach mniej lub bardziej populistycznych polityków. Kopanie leżącego nie jest moim ulubionym zajęciem.

Pozostało 90% artykułu
W sądzie i w urzędzie
Czterolatek miał zapłacić zaległy czynsz. Sąd nie doczytał, w jakim jest wieku
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Spadki i darowizny
Podział spadku po rodzicach. Kto ma prawo do majątku po zmarłych?
W sądzie i w urzędzie
Już za trzy tygodnie list polecony z urzędu przyjdzie on-line
Zdrowie
Ważne zmiany w zasadach wystawiania recept. Pacjenci mają powody do radości
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Sądy i trybunały
Bogdan Święczkowski nowym prezesem TK. "Ewidentna wada formalna"