Nigdzie nie jest powiedziane, że zabójca generała Papały na pewno zostanie wykryty i przykładnie ukarany. Tego nie zapewnią ani najlepsi śledczy, ani najlepsze prawo. Dlatego ważne jest, byśmy wszyscy mieli przekonanie, że organa ścigania – postępując racjonalnie i uczciwie – robią wszystko, by sąd mógł kiedyś wydać w tej sprawie wyrok skazujący.
Wierzę, że prokurator, który oskarżył panów B. i Z., był przekonany o słuszności oskarżenia. Sąd uznał, że nie miał racji. A ustne uzasadnienie nieprawomocnego wyroku uniewinniającego, ogłoszone w środę przez Sąd Okręgowy w Warszawie, daje niemało do myślenia. Zwłaszcza jeśli chodzi o szeroko rozumianą działalność prokuratury.
Zwyciężyły ambicje
Waśnie i swary rodzinne na ogół nie wywołują istotnych skutków dla osób trzecich. Ale w tej rodzinie jest odwrotnie. Skutki prokuratorskich swarów budzą niesmak, co od biedy da się przeżyć. Gorzej, gdy podważają wiarygodność prokuratury jako instytucji, a zupełnie źle – gdy szkodzą konkretnemu oskarżeniu. Zwłaszcza gdy swary mają widoczny podtekst ambicjonalny, niezrozumiały dla społeczeństwa.
Kiedy z mediów dowiedziałem się, że dwie prokuratury prowadzą działania w sprawie tego samego zabójstwa, czyli w sprawie zabójstwa szefa policji, uznałem, że dziennikarz się pomylił. Niestety zawiodła mnie wyobraźnia. Okazało się, że w końcowej fazie procesu w sprawie panów B. i Z., w ramach równolegle prowadzonego śledztwa (sic!), znalazły się dowody świadczące o tym, że generała mógł zabić ktoś inny i z zupełnie innych powodów.
Dla zwykłego śmiertelnika taka informacja jest kompletnie niezrozumiała. Zwyciężyły ambicje. Zawiodła informacja. Prokurator generalny to nie arbiter elegantiarum, zresztą ustawa – na szczęście – nie przewiduje, aby mógł rozstrzygnąć, który z jego podwładnych ma rację. Ale powinien panować nad tym, co przenika do mediów, które tylko czekają na takie okazje.