"Rzeczpospolita": Co kobieta-adwokat myśli o wyroku Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji?
Joanna Parafianowicz: Choć Trybunał Konstytucyjny to sąd prawa, który nie jest władny orzekać kar w indywidualnych sprawach obywateli, to de facto wydał orzeczenie skazujące na niewyobrażalne cierpienie wiele polskich rodzin uderzając przy tym w najsłabszych. Aborcja, niezależnie od naszych indywidualnych przekonań i poglądów moralno-etycznych, nie zniknie, a jedynie – za sprawą tego orzeczenia stanie się dostępna wyłącznie dla osób uprzywilejowanych – społecznie i finansowo. To rozstrzygnięcie spowoduje, że ludzie, wobec których los i tak nie jest łaskawy będą musieli borykać się z problemami, na myśl o których mam dreszcze. Z jednej strony bowiem zakazując kobietom przerwania ciąży w przypadku upośledzenia płodu lub nieuleczalnej choroby Trybunał skazał je na konieczność psychicznego (o komplikacjach zdrowotnych prowadzących choćby do bezpłodności na przyszłość nie wspominając) borykania się ze świadomością, że ich dziecko (o ile w ogóle się urodzi) będzie nieuleczalnie chore, a być może umrze jeszcze w pierwszych dobach życia. Z drugiej zaś – TK wydał wyrok na dzieci, które w wielu wypadkach nie będą w stanie funkcjonować poza organizmem matki. Te doświadczenia nie będą z pewnością obojętne dla ich bliskich, w tym – ojców. Zasłaniając się zatem cudem i świętością życia, TK okazał brak szacunku dla podstawowych praw wielu ludzi żądając od nich heroizmu. To zaś nigdy nie może być przedmiotem prawnej regulacji.