Ta najnowsza uchwała Sądu Najwyższego ma duże praktyczne znaczenie. Takich umorzeń egzekucji, zwykle z powodu spłaty długu bezpośrednio do rąk wierzyciela, jest bowiem co najmniej 250 tys. rocznie. Dużo więcej jest spłat częściowych.
Wtedy komornikowi należy się wynagrodzenie, tyle że nie 8 czy 15 proc. odzyskanego długu, ale 5 proc. Dodajmy, że projekt ustawy o opłatach egzekucyjnych nie rozstrzyga tej spornej od dawna kwestii.
Praktyka i prawo
Zagadnienie wynikło w sprawie, w której wierzyciel (bank) złożył wniosek o umorzenie egzekucji, co komornik uczynił (zapewne dłużnik spłacił dług do rąk banku) i tego samego dnia ustalił koszty na 17,8 tys. zł. Obciążył nimi dłużnika, wzywając go do zapłaty pod rygorem wszczęcia egzekucji.
Dłużnik złożył skargę na tę czynność do Sądu Rejonowego w Olsztynie, a ten uznał, że komornik nie miał podstaw do ściągnięcia należności, gdyż sprawa została już zakończona i od chwili umorzenia komornik działa dalej jako zwyczajny wierzyciel. Ponieważ do egzekucji stosuje się odpowiednio przepisy o wyłączeniu sędziego, komornik nie powinien pełnić dwóch funkcji jednocześnie: organu egzekucyjnego i wierzyciela. Powinien się więc z tej sprawy wyłączyć, a postępowanie z jego udziałem jest nieważne z mocy prawa.
– To, że w praktyce te nieściągnięte opłaty egzekwuje pierwotny komornik, wynika jedynie z wieloletniej praktyki. Nie ma przepisu nakazującego takie postępowanie – wskazała w uzasadnieniu pytania do SN Agnieszka Żeglarska, sędzia sprawozdawca z SO w Olsztynie.