– Nie oceniam prokuratorów według etykiet politycznych, nie pytam, skąd przychodzili – mówił o powołaniach do Prokuratury Generalnej jej szef Andrzej Seremet. Do nowego urzędu wybrał 50 śledczych.
Były niespodzianki: największa to Jerzy Engelking – prawa ręka byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry i autor słynnej multimedialnej konferencji, na której prezentował domniemany łańcuch przecieku z akcji CBA w resorcie rolnictwa.
Dlaczego dostał awans? – Poza nieszczęsną multimedialną konferencją prasową nie mam mu nic do zarzucenia – mówił Seremet. Przekonywał, że dokonując wyboru, kierował się tym, jakim kto jest fachowcem.
Ale z nieoficjalnych informacji „Rz” wynika, że los Engelkinga do końca nie był pewny. – Jeszcze w środę wieczorem jego nazwiska nie było na liście osób do nominacji – utrzymuje informator „Rz” z prokuratury.
Ta nominacja wzbudziła kontrowersje. – Kilku członków Rady Prokuratorów zadzwoniło do mnie z oburzeniem – mówi „Rz” Andrzej Niewielski, sekretarz Rady Prokuratorów, która opiniowała kandydatów do PG, a Engelkinga oceniła negatywnie. – Uspokajałem: Rada tylko wydaje opinię, a prokurator generalny nie musi jej uwzględnić.