Mówią o sobie, że nie bronią aniołów, ale oburza ich określenie „adwokat diabła". Mają dbać o prawo klienta do obrony, jednak często zarzuca się im, że dla klienta prawo łamią. Adwokaci nie mają ostatnio dobrej prasy, znaleźli się na celowniku mediów, a nawet prokuratury.
– Należało się złych rzeczy spodziewać. Otwarcie szeroko drzwi do adwokatury doprowadziło do obniżenia standardów. Nie da się zastąpić solidnej aplikacji dwoma egzaminami pisemnymi i jednym ustnym. Przez taką selekcję prześlizgują się ludzie, którzy w ogóle nie nadają się do zawodu – mówi mecenas Jakub Jacyna, rzecznik warszawskiej Okręgowej Rady Adwokackiej.
Paradoks polega jednak na tym, że zanim formowani według nowych zasad adwokaci zdążą zaszkodzić wizerunkowi palestry, często w skandalizującym kontekście padają nazwiska znanych mecenasów pochodzących z dynastii prawniczych.
– Męscy przedstawiciele rodu Dubois to legenda adwokatury, tym haniebnym aktem oskarżenia uderzamy w tę legendę – grzmiała na sali sądowej mecenas Beata Czechowicz, broniąc Jacka Dubois, któremu prokuratura zarzuciła utrudnienie śledztwa w sprawie gangu pruszkowskiego. Jacek Dubois nieprawomocnym na razie wyrokiem kilka tygodni temu proces wygrał, jednak dla opinii publicznej sam fakt, że znanemu adwokatowi grozi kara więzienia w zawieszeniu, był nieprzyjemnym zaskoczeniem.
Z nobliwym wizerunkiem adwokata nie licowały też wyjątkowo niezręczne wypowiedzi Marcina Dubienieckiego, który oświadczył najpierw, że jego prywatną sprawą jest, czy założy kancelarię prawną z panem M. czy gangsterem „Słowikiem". A wkrótce ujawniono jego powiązania biznesowe z osobami kojarzonymi z półświatkiem przestępczym.
– Kiedy media donoszą o skandalicznych zachowaniach adwokatów, ciągle wiadomości te wywołują oburzenie. Ten odruch jest najlepszym dowodem, że w społeczeństwie nadal zakorzeniony jest inny wizerunek adwokata. Stąd i zainteresowanie, i silny odruch moralnej oceny, jakby poczucia zawodu – uważa Jerzy Naumann, były prezes Sądu Dyscyplinarnego przy Naczelnej Radzie Adwokackiej.
Mecenas wywieziony do lasu
Dlaczego broniłem gangu Pruszkowa? Z przyczyn oczywistych. Sprawy karne są moją pasją, więc kiedy w latach 90. zaczęły się procesy przestępczości zorganizowanej, uznałem, że to historyczne wyzwanie. Postaci takie jak „Pershing" były w pewien sposób legendarne – mówi Jacek Dubois.
Logicznie rzecz biorąc, adwokata nie powinno się w ogóle pytać, dlaczego broni mafijnych przestępców. To pytanie z gatunku naiwnych, bo przecież każdy ma konstytucyjne prawo do obrony. Adwokaci nie lubią takiego stawiania problemu. Być może właściwiej byłoby jednak stwierdzić, iż w jakiś przewrotny sposób lubią, gdyż daje im to powód, by wykazać, że wszelka krytyka związana z reprezentowaniem takich, a nie innych, klientów i sposobem prowadzenia obrony jest oparta na fundamentalnym niezrozumieniu istoty prawa, ich oponenci zaś tęsknią za stalinowskimi procesami odbywającymi się bez udziału obrony.
A jednak wśród samych adwokatów, choć nie demonstrują tego publicznie, temat obrony przestępczości zorganizowanej budzi pewne emocje.
– Zgłosił się do mnie nowy klient ze sprawą cywilną. Okazało się, że ma też sprawę karną. Nazwisko jego obrońcy włączyło w mojej głowie dzwonek alarmowy – opowiada znany warszawski adwokat. – Spytałem: Proszę pana, mecenasa W. polecają sobie nawzajem osoby z kręgów przestępczości zorganizowanej. Czy pan należy do tych kręgów?