Zadeklarował to wczoraj w rozmowie z „Rz" Grzegorz Wałejko, wiceminister sprawiedliwości.
Wszystko jednak wskazuje na to, że tegoroczni absolwenci (mają egzaminy w połowie czerwca) nie zdążą skorzystać z noweli i nie będą mogli występować przed sądami przed wpisaniem ich na listy. Nie mówiąc o tych, którzy z jakichś powodów do egzaminu radcowskiego (adwokackiego) nie przystąpili bądź go nie zdali (a mają prawo do poprawki, ale dopiero za rok).
Szkodliwa luka
Ich status jest gorszy niż aplikantów pierwszego roku za sprawą luki w ustawach korporacyjnych, które nie określają wyraźnie statusu aplikanta po zakończeniu aplikacji (co następuje w maju, kwietniu po upływie ustawowego czasu aplikacji), a przed definitywnym wpisaniem ich na listy, co zabiera kilka miesięcy.
Chodzi o to, że niektórzy prawnicy i sądy kwestionują ich prawo do występowania w tym czasie przed sądami, do czego aplikant ma prawo (z pewnymi ograniczeniami) już po pół roku aplikacji. Ponieważ zdarzało się kwestionowanie w procesie występowania aplikanta o tym „ułomnym" statusie, część patronów dmucha na zimne i nie kieruje ich do sądu, by nie ryzykować nieważności postępowania sądowego.
Dlatego ponad rok temu Naczelna Rada Adwokacka zgłosiła formalnie problem, niedawno przedstawiła kolejny pomysł jego rozwiązania, ale MS nadal tylko to obiecuje. Przed trzema miesiącami identyczny problem – w stosunku do aplikantów radcowskich – zgłosiła ministrowi sprawiedliwości posłanka Anna Sobecka, postulując uchwalenie przepisu, że absolwent aplikacji, który przystąpił do egzaminu, a jeszcze nie został wpisany na listę radców, ma pełne prawa aplikanta, w szczególności do zastępowania radcy prawnego przed sądem. Przemawiają za tym odbycie trzyletniej aplikacji (dla rocznika 2007 – 2011 trwała ona nawet trzy i pół roku), zdobyta wiedza i doświadczenie.