Taką deklarację złożył nam Zbigniew Chlebowski, przewodniczący Klubu Parlamentarnego PO.
Obecna umowa nakazuje, aby Polacy, którzy uzyskują dochody w Austrii, ale których tzw. centrum interesów życiowych pozostało w kraju, rozliczali się z PIT z naszym fiskusem. Najczęściej powoduje to konieczność dopłacania kilku czy kilkunastu tysięcy złotych rocznie. Zasady takie odnoszą się do zarobków uzyskanych od początku 2006 r. Dla naszych rodaków, którzy nie mając pracy w Polsce, poszukali jej nad Dunajem, jest to niesprawiedliwe, choćby dlatego, że w umowach z innymi państwami, np. z Wielką Brytanią, Irlandią czy Niemcami, nie ma takiego wymagania. Wystarczy zapłacić podatek za granicą.
Wydawało się, że także dla Austrii sytuacja nareszcie się zmieni. Treść nowego protokołu do umowy polsko-austriackiej została już wynegocjowana z władzami w Wiedniu, a Ministerstwo Finansów przekazało go Radzie Ministrów. Niestety, przed zakończeniem urzędowania poprzedni rząd nie podpisał zgody na nowelizację umowy. Tymczasem żeby korzystne dla pracujących w Austrii Polaków zmiany mogły wejść w życie, niezbędne są: zgoda rządu na podpisanie protokołu (to właśnie na ten podpis czeka dokument przedłożony kilka tygodni temu Radzie Ministrów), zgoda Sejmu na ratyfikację i podpis prezydenta. Oczywiście konieczne jest też oficjalne spotkanie z władzami w Wiedniu i podpisanie protokołu.
Jeśli wszystkie zainteresowane organy nie zdążą dopełnić formalności i zmiany nie wejdą w życie, tak by objąć dochody uzyskane od 1 stycznia 2008 r., nasi rodacy zatrudnieni w Austrii będą kolejny rok dopłacać podatek w Polsce.
A jest ich sporo. Obecnie legalnie pracuje tam bowiem ok. 50 tys. Polaków, a nielegalnie, jak się szacuje, nawet dwa – trzy razy tyle. Część tych ostatnich deklaruje chęć zatrudnienia się oficjalnie i tym samym ujawnienia swoich zarobków. Nie robią tego jedynie ze względu na nadmierne obciążenie na rzecz naszego fiskusa. Teraz mają nadzieję, że nowy rząd natychmiast zajmie się tak ważną dla nich sprawą.