Po inwazji militarnej Rosji na Ukrainę w kierunku Polski zaczęły zmierzać duże grupy uciekających przed wojną. Jak deklarował w czwartek wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Paweł Szefernaker, na granicy z Ukrainą uruchamiane będą tzw. punkty recepcyjne świadczące podstawową pomoc i udzielające informacji uchodźcom. W głębi kraju mają powstać ośrodki dla osób uciekających przed wojną.
Z kolei rzecznik rządu Piotr Müller oświadczył, że Polska chce uruchomienia art. 4 traktatu północnoatlantyckiego. To procedura konsultacji z rządami krajów NATO uruchamiana w przypadku zagrożenia integralności terytorialnej, niezależności politycznej lub bezpieczeństwa.
Czytaj więcej
Każdy adwokat dostanie instruktaż, jak występować o wizę humanitarną dla obywatela kraju napadniętego przez Rosję.
Rząd najwyraźniej szykuje się zatem na falę uchodźców i związane z tym ewentualne zakłócenia życia wewnątrz kraju. Z kolei zapowiedź wykorzystania procedury NATO wskazuje, że zagrożone jest także bezpieczeństwo zewnętrzne. Można więc mówić o wystąpieniu powodów do wprowadzenia stanu wyjątkowego lub nawet wojennego. Ten pierwszy wprowadza się na wypadek niebezpieczeństwa wewnątrz kraju, a drugi wiąże się z ryzykiem z zagranicy.
Oba stany nadzwyczajne służą – co do zasady – sprawniejszemu reagowaniu władz na zagrożenia. W tym celu władze zyskują pewne uprawnienia, a niektóre wolności i prawa obywatelskie zostają zawieszone. Każdy z tych stanów jest regulowany specjalną ustawą. Przewidują one określony katalog takich uprawnień i ograniczeń dla obywateli. Jednak rząd nie musi stosować wszystkich tych środków. W stanie wyjątkowym do ochrony porządku publicznego może zostać skierowane wojsko, a policja zyskuje prawo do użycia broni palnej. Może zostać zawieszone prawo do manifestacji, strajków, zakładania partii politycznych i związków zawodowych. Można też wprowadzić rodzaj uwięzienia bez sądu, zwanego w ustawie odosobnieniem.