Przedsiębiorcy często wysyłają personel do pracy przy realizacji umowy, jaką zawarli z kontrahentem w kraju unijnym. Agencje pośrednictwa pracy też chętnie wypożyczają czasowników zagranicę. Delegowanych wciąż zatrudnia macierzysty zakład, zmienia się jedynie miejsce świadczenia pracy. Polskie firmy, zwłaszcza branży budowlanej, kierują tak rocznie 50 -70 tys. osób, głównie do Niemiec, Francji i Belgii. Służby kadrowo-finansowe narzekają na brak jasnych i czytelnych zasad ich zatrudniania oraz rozliczania ich składek i podatków. Trzeba do tego gruntownej znajomości przepisów innych państw, nie tylko wspólnotowych. Pokazujemy, jak się w tym połapać.
Delegowanego angażujemy zasadniczo według polskiego prawa. Dyrektywa Rady 1996/71 gwarantuje mu jednak pewne warunki zatrudnienia na poziomie nie gorszym od minimów obowiązujących tam, gdzie będzie pracował. Maksymalny czas pracy, minimalny odpoczynek, wymiar urlopu, stawki wynagrodzeń czy standardy bezpieczeństwa i higieny pracy wyznaczają zatem regulacje państwa przyjmującego.
-Są to tzw. normy wymuszające swoje stosowanie - tłumaczy dr Jacek Skoczyński z Uniwersytetu Warszawskiego. - Wprowadziła je Unia, by chronić przybyszów przed wyzyskiem, a bogatsze regiony Europy przed dumpingiem socjalnym z jej uboższych części. Ich odpowiednikiem w naszym kodeksie pracy są art. 67-67. Reguła wydaje się prosta, ale tylko na papierze. Przykładowo: robotnikowi wysłanemu do Republiki Federalnej Niemiec trzeba płacić przynajmniej najniższą pensję tam obowiązującą. Problem w tym, że w Niemczech nie ma takiej w skali całego kraju, a są w obrębie poszczególnych branż. Która zatem należy się osobie skierowanej do remontu mostu?
Spółka wysyłająca pracowników do Francji nie może ich eksploatować dłużej niż 36 godzin na tydzień, bo takie są tam maksymalne normy czasu pracy. Jak ma jednak im płacić za nadgodziny, skoro według tamtejszego prawa przysługuje za nie przynajmniej 20 proc. zarobków, a według naszego - 50 proc.?
- W sytuacjach konfliktowych stosujemy zasadę uprzywilejowania zatrudnionego - wyjaśnia dr Skoczyński. -Porównujemy pobory delegowanego z tymi, jakie za pracę w takim samym wymiarze uzyskałby jego francuski kolega na zbliżonym stanowisku lub wykonujący podobne zadania. Jeśli okażą się rażąco niskie, wypłacamy wyrównanie.