Skala porażki Tomasza Siemoniaka zaskoczyła Grzegorza Schetynę. Borys Budka spektakularnie wygrał wybory na szefa Platformy Obywatelskiej. Druzgocząca przegrana Siemoniaka, którego Schetyna publicznie namaścił na swojego następcę, okazała się jego osobistą porażką.
Schetyna długo liczył, że jednak wystartuje w wyborach na przewodniczącego partii i będzie przewodził PO przez kolejne lata. Jeszcze pod koniec października w rozmowie z „Rzeczpospolitą" nie wykluczał kandydowania. Liczył, że starymi metodami uda się podporządkować partię, a nawet samego Borysa Budkę, który już raz wycofał się z kandydowania. Nic z tego.
Przeczytaj także: Grzegorz Schetyna, mistrz taktycznego odwrotu
Schetyna został zdradzony. Opuścili go dawni towarzysze. Został przy nim tylko Mariusz Witczak, Robert Tyszkiewicz i Piotr Borys. Liczy się z nim garstka parlamentarzystów i część dołów partyjnych. Dzisiaj Schetyna jest cieniem dawnego siebie. A jeszcze kilka miesięcy temu nie wszystko wydawało się stracone. Przegrane wybory parlamentarne dały opozycji większość w Senacie. Przegrane wybory samorządowe dały PO prezydentów największych miast. Na wybory europejskie udało się zawiązać szeroką koalicję. Po wyborach w 2015 roku PO odbiła się w sondażach i przejęła Nowoczesną.
Na samego Schetynę cztery lata temu głosowało ponad 10 tys. członków PO, a teraz na Budkę ponad 6 tys. Porażki lidera PO są niepodważalne, ale z większymi przegranymi Jarosław Kaczyński niezmiennie przewodził PiS, latami trwając w opozycji. Jednak PO to nie PiS. Demokratyczne wybory szefa partii w PiS są niewyobrażalne. Jarosław Kaczyński wycina w pień konkurencję. Platforma broniąca demokracji nie mogła sobie pozwolić na autokratyczne rządy.