Badanie przeprowadził Australijski Uniwersytet Narodowy. Wyniki pokazują, że prawie każdy mieszkaniec kraju został dotknięty przez trwające pięć miesięcy pożary, w których zginęło 30 osób, a tysiące straciły swoje domy.
W sondażu wzięło udział 3000 osób. 14 proc. zostało bezpośrednio dotkniętych przez pożary - ich domy został zniszczone lub zostali zmuszeni do ewakuacji.
Kolejnych 15 milionów Australijczyków pośrednio odczuło skutki pożarów - dym dotarł do miejsca ich zamieszkania lub musieli zmienić swoje plany wakacyjne.
Wyniki badania nie pomagają rządowi w Canberze. Władze Australii krytykowane są zbyt późną reakcję na kryzys i brak troski o zmiany klimatyczne. W czasie kryzysu premier Scott Morrison wyjechał na urlop na Hawaje.
Naukowcy twierdzą, że pożary zostały wywołane przez suszę i niekorzystne warunki pogodowe, które nasiliły się w wyniku zmiany klimatu.