Jak się dowiedziała „Rz”, w raportach przesyłanych do Kwatery Głównej NATO amerykańscy dowódcy kierujący misją NATO w Afganistanie często pomijają zasługi polskich żołnierzy. To dlatego MON opracował plan lepszego zaznaczenia obecności naszych wojsk w tym kraju.
Szef MON Bogdan Klich ogłosił w piątek, że na przełomie kwietnia i maja 2008 r. Polska zamierza wysłać do Afganistanu dodatkowo 400 żołnierzy. Niemal połowa z nich to obsługa helikopterów, które zgodnie z decyzją poprzedniego rządu ma otrzymać nasz kontyngent. Nie wiadomo jeszcze, jaką rolę pełniliby pozostali żołnierze oraz czy na zwiększenie kontyngentu zgodzi się prezydent.
Kolejną zmianą ma być skoncentrowanie wojska, które obecnie jest porozrzucane po trzech prowincjach, w Paktice. – Nasza flaga narodowa niestety nie jest zbyt dobrze widoczna. Jesteśmy ważnym elementem operacji natowskiej, ale nie na tyle widocznym, aby zaspokajało to polskie ambicje – oświadczył Klich.
Zdaniem rzecznika dowództwa operacyjnego polskich sił zbrojnych konsolidacja wojska sprawi, że będzie bardziej zauważalne. – Mamy siódmy kontyngent pod względem wielkości wśród 38 krajów, które wysłały wojska do Afganistanu, ale jesteśmy tak rozproszeni, że w ogóle tego nie widać – mówi „Rz” major Dariusz Kasperczak.
Eksperci podkreślają: wzmocnienie naszej misji zmniejszyłoby też jej uzależnienie od decyzji amerykańskiego dowództwa, które kieruje operacją ISAF w Afganistanie. 16 sierpnia Polacy ostrzelali z moździerzy wioskę Nangar Khel, zabijając sześciu cywilów. Jedna z hipotez zakłada, że akcję przeprowadzono na podstawie amerykańskiego rozpoznania. Amerykański dowódca grupy bojowej z Afganistanu płk Martin Schweitzer uznał, że był to „błąd, a nie działanie kryminalne”. Przyznał, że Amerykanom takie wypadki zdarzają się dwa razy w miesiącu i zapowiedział, że jest gotów zeznawać w obronie Polaków.