Janusz Kochanowski stawia jeden warunek: – Nie może to stanąć na przeszkodzie dobru śledztwa.
Deklaracją rzecznika są zaskoczone rodziny aresztowanych żołnierzy. – Nic nie wiemy o tej inicjatywie. Wciąż czekamy na odpowiedź na pismo, które wysłaliśmy do niego 26 listopada – mówią.
W liście tym domagają się od Kochanowskiego przeprosin za słowa, które padły podczas jego konferencji 21 listopada. Poczuli się dotknięci tym, że przepraszając rodziny ofiar w wiosce Nangar Khel, rzecznik wypowiadał się o polskich żołnierzach, jakby byli winni zbrodni. „Te oskarżenia w naszym mniemaniu miały głęboki wpływ na opinię publiczną, a przecież o ewentualnej winie zdecyduje niezawisły sąd. Podstawowym zadaniem rzecznika jest stanie na straży wolności, praw człowieka i obywatela określonych w konstytucji i innych przepisach prawa, a nie ferowanie wyroków na żołnie-rzy, wobec których dopiero toczy się postępowanie” – czytamy w liście. – Rozumiem i szanuję walkę o dobre imię mężów. Nie odpowiedziałem na to pismo, ponieważ nie byłaby to korespondencja merytoryczna. Ten przykry dla mnie list uznałem za koszt mojego wystąpienia w tej sprawie – mówi Kochanowski. Dodaje, że nie widzi powodu, by żołnierze nie mogli odpowiadać z wolnej stopy. – Poprę taki wniosek, jeżeli nie zaszkodzi to śledztwu – deklaruje rzecznik.
Wczoraj naprzeciw siebie mieli stanąć w prokuraturze dowódca bazy major Olgierd C. oraz chorąży Andrzej O. Do konfrontacji nie doszło. Nie zgodził się na nią Olgierd C.
– Mój klient chce, aby jego konfrontacje z pozostałymi aresztowanymi odbyły się jednego dnia. Poza tym domaga się, by zostały zarejestrowane kamerą – wyjaśnia Antoni Franczyk, obrońca majora. Zapewnia, że jeśli prokuratora zgodzi się na te propozycje, Olgierd C. jest gotów zmienić decyzję.