Tak krwawego zamachu jak wczorajszy w stolicy kraju nie było od czasu obalenia reżimu talibów w 2001 roku. Prowadzony przez zamachowca-samobójcę samochód wypełniony materiałami wybuchowymi eksplodował tuż przy bramie do ambasady, przy której stało w kolejce kilkadziesiąt osób czekających na wizę. – Celem ataku były samochody dyplomatów. Bomba eksplodowała, kiedy próbowały wjechać na teren ambasady – opisuje Danish Karokhil, szef niezależnej agencji informacyjnej Pajhwok, której biuro mieści się obok indyjskiej placówki.
Eksplozja doszczętnie zniszczyła pojazdy dyplomatów i poważnie uszkodziła kilka budynków należących do ambasady. Uszkodzone zostały również stojąca po sąsiedzku ambasada Indonezji i okoliczne sklepy.
Afgańskie władze twierdzą, że zginęło co najmniej 41 osób, a ponad 130 zostało rannych. Wśród zabitych jest kilku indyjskich dyplomatów i strażników. – Ciała rannych i zabitych były rozrzucone po całej ulicy – opowiada Karokhil.
Odpowiedzialność za zamach wzięli na siebie talibowie, ale władze w Kabulu sugerują, że za atakiem stoi Pakistan.
– Atak skoordynowano i przeprowadzono przy pomocy służb wywiadowczych działających w regionie – oświadczyło afgańskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. – Zamachu dokonali przeciwnicy silnego sojuszu Afganistanu z Indiami – oznajmił natomiast prezydent Hamid Karzaj.