– Na kongresie zostanie wybrany szef partii i Rada Krajowa, która wyłoni zarząd. Dlatego zależy nam, by wśród delegatów było jak najwięcej kobiet – tłumaczy Kidawa-Błońska.
Na tym samym kongresie będzie też mowa o zasadach kształtowania list wyborczych. W poprzednich wyborach w PO obowiązywała wewnętrzna uchwała, że w każdej pierwszej trójce ma być jedna kobieta. Teraz posłanki idą krok dalej – chcą gwarancji, że w każdej pierwszej piątce będą co najmniej dwie kobiety. – Trzeba iść krok po kroczku do przodu – mówi Augustyn.
– Miejsce na liście jest ważne. Kobiety w PO są aktywne, a dzięki lepszej pozycji na liście będą bardziej widoczne – przekonuje Kidawa-Błońska.
Dla swoich projektów szuka poparcia u męskiej części partii: szefa PO Donalda Tuska i sekretarza generalnego Grzegorza Schetyny. – Ale przede wszystkim rozmawiamy z naszymi kolegami w Sejmie. Są to codzienne dyskusje, podczas których staramy się ich przekonać do naszych pomysłów – mówi Kidawa-Błońska.
Już przekonany jest poseł Robert Tyszkiewicz, szef regionu podlaskiego. – Z przyjemnością przyjąłbym decyzję o większej liczbie kobiet na szczytach list – deklaruje. – Co do zarządów, regionalnych czy krajowego, jest to proces długotrwały, w wyborach partyjnych panuje bezwzględna demokracja. Ale w moim regionie widzę, że kobiety bardzo się zmobilizowały.
Rzecznik Klubu PO Andrzej Halicki uważa jednak, że kobiet we władzach partii już jest dużo. – Szefową PO w Warszawie jest Kidawa-Błońska, prezydentem stolicy Hanna Gonkiewicz-Waltz – wylicza.