Między Jarosławem Kaczyńskim a Bronisławem Komorowskim doszło do pierwszego bezpośredniego starcia przed drugą turą wyborów. Obaj kandydaci na prezydenta spotkali się na pierwszej z dwóch planowanych debat telewizyjnych. Przez godzinę odpowiedzieli na dziewięć pytań dotyczących polityki społecznej, gospodarki oraz polityki zagranicznej.
– Sensacji nie było. Debata nie porwała, ale w kilku momentach było ciekawie – ocenia dr Anna Materska-Sosnowska, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego. Jej zdaniem podstawową wadą debaty była ustalona wcześniej przez sztaby sztywna formuła, która uniemożliwiała kandydatom dyskusję i polemiki, co byłoby najbardziej interesujące dla widzów.
Debata rzeczywiście przebiegała spokojnie. Kaczyński prezentował się jako zwolennik zrównoważonego rozwoju, a Komorowski podkreślał, że Polska jest jedna, nie dzieli się na Polskę A, B i C.
Obaj uznali, że w tej chwili nie ma potrzeby uchwalania ustawy legalizującej związki partnerskie. Unikali też jednoznacznych deklaracji dotyczących metody in vitro, choć Komorowski był raczej za, a Kaczyński – przeciw.
Odpowiadając na pytania o gospodarkę, chwalili się sukcesami swoich rządów. Komorowski podkreślał, że to dzięki działaniom gabinetu PO Polsce udało się uniknąć kryzysu. Kaczyński zaznaczał natomiast, że było to możliwe dzięki obniżkom podatków, jakie wprowadził rząd PiS.