Kaczyński kontra Komorowski

52 proc. Polaków za zwycięzcę uznaje kandydata PO. Dla 28 proc. jest nim kandydat PiS. 15 proc. mówi: remis

Publikacja: 28.06.2010 04:40

Kaczyński kontra Komorowski

Foto: Fotorzepa, Magda Starowieyska Magda Starowieyska

Między Jarosławem Kaczyńskim a Bronisławem Komorowskim doszło do pierwszego bezpośredniego starcia przed drugą turą wyborów. Obaj kandydaci na prezydenta spotkali się na pierwszej z dwóch planowanych debat telewizyjnych. Przez godzinę odpowiedzieli na dziewięć pytań dotyczących polityki społecznej, gospodarki oraz polityki zagranicznej.

– Sensacji nie było. Debata nie porwała, ale w kilku momentach było ciekawie – ocenia dr Anna Materska-Sosnowska, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego. Jej zdaniem podstawową wadą debaty była ustalona wcześniej przez sztaby sztywna formuła, która uniemożliwiała kandydatom dyskusję i polemiki, co byłoby najbardziej interesujące dla widzów.

Debata rzeczywiście przebiegała spokojnie. Kaczyński prezentował się jako zwolennik zrównoważonego rozwoju, a Komorowski podkreślał, że Polska jest jedna, nie dzieli się na Polskę A, B i C.

Obaj uznali, że w tej chwili nie ma potrzeby uchwalania ustawy legalizującej związki partnerskie. Unikali też jednoznacznych deklaracji dotyczących metody in vitro, choć Komorowski był raczej za, a Kaczyński – przeciw.

Odpowiadając na pytania o gospodarkę, chwalili się sukcesami swoich rządów. Komorowski podkreślał, że to dzięki działaniom gabinetu PO Polsce udało się uniknąć kryzysu. Kaczyński zaznaczał natomiast, że było to możliwe dzięki obniżkom podatków, jakie wprowadził rząd PiS.

– Uderzyła mnie ilość obietnic złożonych wielu grupom społecznym, zwłaszcza przez Jarosława Kaczyńskiego. Na tym tle Bronisław Komorowski wypadł bardziej umiarkowanie – uważa Janusz Jankowiak, ekonomista Polskiej Rady Biznesu.

– Zabrakło odniesienia się do kwestii dużego wzrostu zadłużenia publicznego – zwraca z kolei uwagę prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC. – Już pojawiają się zapowiedzi, że ocena wiarygodności Polski może zostać obniżona, inwestorzy mogą już wkrótce nas z tego rozliczać, jednak kandydaci do tego się nie odnieśli.

Ekonomistę zdziwiła tak emocjonalna dyskusja na temat podziału Polski na części A i B.

– To stwierdzenie stanu faktycznego, również w innych krajach od dawna walczy się z podziałami regionalnymi. Także zajęcie się kwestią kontynuacji reformy emerytalnej było bardzo powierzchowne i niewiele wnoszące – twierdzi prof. Gomułka.

Prawdziwe emocje pojawiły się jednak dopiero pod sam koniec debaty. W części poświęconej polityce zagranicznej kandydat PO stanowczo zaprotestował, gdy jego konkurent z PiS oświadczył, że o problemach Polaków na Białorusi powinno się rozmawiać z Rosją. – To jest niebywały pomysł, by z Moskwą rozmawiać o Białorusi – oburzał się Komorowski. Zapewnił, że on tego nie zrobi. Zadeklarował się też jako przeciwnik polityki „wymachiwania szabelką”.

– Nie można mylić poklepywania po plecach z budowaniem rzeczywistego znaczenia – ripostował kandydat PiS.

Na koniec debaty Komorowski zaatakował Kaczyńskiego za to, że jako premier chciał zrezygnować z unijnych dopłat dla rolników, a te pieniądze przeznaczyć na stworzenie wspólnej europejskiej armii. Kaczyński protestował, że to kłamstwo.

Kto zwyciężył w debacie? – Ja jestem bardzo zadowolony – mówił Bronisław Komorowski. – Nic mnie nie zaskoczyło, no może poza wypowiedzią Jarosława Kaczyńskiego o Białorusi.

Szef PiS też uważa się za zwycięzcę debaty. – Wygrałem, choć nie uważam jej za przełom – powiedział.

Podobnie jak liderzy debatę oceniają politycy ich partii. – Był bardziej ofensywny, nie zaliczył żadnej wpadki i przemawiał do ludzi zrozumiałym językiem – mówi „Rz” o Bronisławie Komorowskim poseł PO Robert Tyszkiewicz.

– Prezes chciał rozmawiać o prawdziwych problemach Polaków, Komorowski potrafił jedynie przeszkadzać – podsumowuje europoseł PiS Tadeusz Cymański.

W ocenie debaty krytyczni są natomiast politycy lewicy. – To była debata dwóch zmęczonych polityków. Obaj bez energii, pasji i wiary. Po wysłuchaniu tej debaty ludzie stoją dokładnie przed takim samym wyborem jak przed nią – uważa Bartosz Arłukowicz z Klubu Lewicy.

Tego samego zdania jest Stanisław Żelichowski, szef Klubu PSL: – Obaj kandydaci zafundowali nam nudny spektakl, w którym każdy usłyszał to, co chciał.

Eksperci są podzieleni. – Wygrał Komorowski. Wypadł lepiej, niż się tego spodziewano. To on cały czas miał inicjatywę – uważa dr Materska-Sosnowska.

– Trudno jednoznacznie wskazać zwycięzcę. Kaczyński mówił głównie do swojego elektoratu. Starał się go zmobilizować przed II turą – podsumowuje dr Artur Wołek, politolog z Polskiej Akademii Nauk.

[ramka][srodtytul]Opinie[/srodtytul]

[b]dr Wojciech Jabłoński[/b] | [i]politolog i ekspert marketingu politycznego[/i]

To, co mieliśmy okazję oglądać, określiłbym raczej mianem antydebaty. Formuła nie pozwoliła na jakąkolwiek ostrzejszą wymianę zdań. Kiedy któryś z kandydatów próbował wciągnąć rywala w dyskusję, natychmiast było to ucinane przez prowadzącą. Nie pozostało po tym żadne klarowane przesłanie, żaden interesujący cytat. Wystarczyłoby, zamiast zapraszać obu panów na debatę, puścić taśmę z ich nagranymi przemówieniami i wyszłoby na to samo. Interesujące jest natomiast to, że obaj kandydaci popełnili kilka błędów. Po pierwsze stracili bezpowrotnie szansę na pozyskanie zwolenników Grzegorza Napieralskiego, bo w ważnych dla lewicy sprawach, np. in vitro, określili się „za, a nawet przeciw”. Dali też silny odpór propozycji zrównania związków homoseksualnych z małżeństwami, a to sprawi, że część wyborców Napieralskiego nie pójdzie głosować. Po drugie już na początku debaty zrazili do siebie ludzi z dużych miast, mówiąc: „cała Polska powinna rozwijać się tak samo”. A utrata elektoratu wielkomiejskiego może być szczególnie zabójcza dla Komorowskiego.

[b]Eryk Mistewicz[/b] | [i]konsultant polityczny[/i]

Mury odgrywają w debacie ważną rolę, co tym razem udowodniła TVP sposobem ustawienia kamery dla Jarosława Kaczyńskiego, z czego prezes PiS skorzystał, „mówiąc do ludzi”. Bronisław Komorowski zapomniał bądź nie wiedział o tym istotnym szczególe. Kandydat PO postawił na świadome łamanie wcześniejszych ustaleń. Przerywał Jarosławowi Kaczyńskiemu, wchodził w interakcję, a to mogło wywołać u widzów wrażenie, że to on jest dynamicznym „rozgrywającym”. Był technicznie lepszy, zepchnął Jarosława Kaczyńskiego do defensywy. Prezes PiS odzyskał wigor dopiero w końcówce spotkania. Finał należał jednak znów do Bronisława Komorowskiego.

Jednak ani jeden, ani drugi kandydat nie porwał swoimi wypowiedziami innej publiczności niż dotąd stojąca po ich stronie. W poważnych debatach prezydenckich w Hiszpanii czy we Francji kandydaci siedzą za stołem naprzeciw siebie, co tworzy napięcie. Przed telewizorami kibicują im widzowie, o których zabiegają, a nie tylko do nich mówią. Może lepiej będzie w środę, w debacie o wszystko.

[b]dr Jarosław Flis[/b] | [i]politolog[/i]

Debata była dość zaskakująca, miała kilka ciekawych momentów. Bronisław Komorowski był lepiej przygotowany, niż można się było spodziewać, miał jasny przekaz, poza nie najlepszym akcentem na koniec debaty, czyli wyciągnięciem jakiegoś pisma. To zupełnie niezrozumiałe zachowanie. Natomiast debata pokazała, że w wielu kluczowych sprawach obaj kandydaci się ze sobą zgadzali. Starali się oczywiście podkreślić różnice, ale nie bardzo im to wychodziło i nie miało oparcia w faktach.Mam wrażenie, że ta debata nie wpłynie na zmianę poparcia wyborców, wszyscy pozostaną przy swoim dotychczasowym zdaniu. W tym kontekście debatę trzeba uznać za nierozstrzygniętą, każdy z kandydatów miał zarówno swój słabszy punkt, jak i lepsze momenty.Ci, którzy spodziewali się, że debata spowoduje, iż jeden z kandydatów, mówiąc potocznie, „rozłoży się”, że przebieg dyskusji wpłynie znacząco na głosy wyborców, mogą się czuć po niej zawiedzeni.

[b]prof. Kazimierz Kik[/b] | [i]politolog[/i]

To był mierny mecz, który skończył się remisem bez wskazania. Jeżeli przyjąć, że była to debata prezydencka, to chyba chodziło o wybór prezydenta USA. Spośród trzech części debaty konstytucyjnych możliwości i uprawnień prezydenta RP dotyczyła tylko część ostatnia. Inaczej niż w Stanach, gdzie prezydent odpowiada za wszystko: za gospodarkę, bezpieczeństwo i inne dziedziny, w Polsce jego kompetencje są ściśle określone – to reprezentowanie Polski na zewnątrz i bezpieczeństwo. A tymczasem debata była o wszystkim, przede wszystkim zaś o sprawach, które nie leżą w kompetencjach prezydenta RP. W jej epilogu obaj kandydaci wykazali swoje słabości. Bronisław Komorowski, mówiąc o zgodzie i szansach na współpracę z opozycją, wyciągnął papier z zarzutami wobec Jarosława Kaczyńskiego. Deklaracja nie współgrała z czynami. W epilogu pojawiło się jakby dwóch Komorowskich: polityk PO walczący z PiS oraz polityk przygotowany przez piarowców zalecających powściągliwość. Ci dwaj Komorowscy nie potrafili współpracować. A Kaczyński próbował być Edwardem Gierkiem, wymieniając wszystkie grupy, które będzie chronił.

[i]—not. ww[/i][/ramka]

Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!