Poszkodowani przez powódź czekają na zasiłki

Wielu poszkodowanych wciąż czeka na zasiłki, by odnowić domy. Czekają też na wypłaty odszkodowań.

Publikacja: 21.08.2010 02:14

Grażyna Orszuł (z lewej) ze Słupca mieszka w niedokończonym domu. Woda zniszczyła jej materiały budo

Grażyna Orszuł (z lewej) ze Słupca mieszka w niedokończonym domu. Woda zniszczyła jej materiały budowlane, ale za to nie dostanie rządowego wsparcia. Na zdjęciu z siostrą Anną Chrabąszcz

Foto: Fotorzepa, Pio Piotr Guzik

Na usuwanie skutków powodzi wydano już z budżetu ponad 1,7 mld złotych, a poszkodowani dostali na remonty domów prawie 370 mln zł – wyliczyło MSWiA. To zasiłki do wysokości 20 i 100 tys. zł.

Ale dla wielu ofiar majowych i czerwcowych powodzi dramat jeszcze trwa.

– Bogatynia nas wyparła, a tu problemy się nie skończyły – twierdzi Grażyna Orszuł ze Słupca niedaleko Dąbrowy Tarnowskiej. – Dostałam 6 tys. zł i po tysiącu na dzieci. Ale nie przysługuje mi nawet złotówka na dom, jaki stawiam, choć woda zniszczyła mi materiały budowlane. Na nieukończone budynki nie ma rządowego wsparcia.

Orszuł mieszka w niewykończonym domu. Dwaj jej synowie – w kontenerze bez ogrzewania. Nie mają kuchni ani łazienki. Dzieci jej siostry Anny, także poszkodowanej w trakcie powodzi, mieszkają na razie u sąsiada. – Boję się myśleć, jak przetrwamy zimę – mówi pani Grażyna.

– Jak nas nie ma w mediach, to jakby nas w ogóle nie było – twierdzi Jan Sipior, burmistrz podtarnowskiej gminy Szczucin, która nadal apeluje o pomoc. – Nie mamy czym karmić zwierząt. Brakuje paszy i ziarna. Te nieliczne stada, które przetrwały, zaraz pójdą pod nóż albo na sprzedaż.

Poszkodowanych zostało tam 1677 rolników. W miejscach, gdzie woda stała najdłużej (nawet trzy tygodnie) – w Słupcu, Borkach, Maniowie i Woli Szczucińskiej – rolnicy nie mają żadnych zbiorów. A według władz gminy miesięcznie potrzeba tu ok. 2 tys. ton zboża dla zwierząt. Szczucin wystąpił o pomoc do wojewody, marszałka i sąsiednich gmin.

Małopolski Urząd Marszałkowski tłumaczy, że trwają żniwa. Za jakiś tydzień pszenica i kukurydza może zostać przekazana dla Szczucina. Pomoc zapowiada też Małopolska Izba Rolnicza. Ale nawet tydzień to dla głodnych zwierząt bardzo dużo. A Szczucin ma już 3-milionowy deficyt w budżecie i nie może sfinansować kolejnych zakupów paszy.

[srodtytul]Nie mamy już siły[/srodtytul]

– Pozostawiono nas samym sobie – uważa sołtys podbocheńskich Cikowic Krystyna Pałkowska. 16 osób od maja czeka tu na wypłaty zasiłków do 100 tysięcy złotych, by wyremontować zniszczone domy. Nie wiedzą, kiedy je dostaną.

– To trwa zbyt długo. Ludzie są zdesperowani, nie mają już siły czekać. Ciągle dostarczamy jakieś dokumenty: oceny rzeczoznawców, zaświadczenia o dochodach albo oświadczenia pozostałych członków rodziny, że oni o podobny zasiłek się nie ubiegają – mówi sołtys Pałkowska.

Jej dom także został zalany. Niepełnosprawny ojciec mieszka na piętrze niemal bez mebli. – Rzeczy trzymamy w workach. Nie ma podłóg. Jest sierpień i nie możemy zwlekać z rozpoczęciem remontu. Tylko za co go prowadzić? Pytałam w banku w Bochni o kredyty dla powodzian. Powiedziano mi, że o niczym takim nie słyszeli – dodaje.

Mieszkańcy Cikowic otrzymali za to wsparcie od ludzi. Córka sołtys, mama bliźniąt, poprzez forum internetowe stowarzyszenia bliźniaków nawiązała kontakt z Katarzyną Krydą z Warszawy. – Ta skrzyknęła znajomych. Dostaliśmy ubranka dla dzieci. Teraz dostajemy wyprawki do szkoły. Tyle, że aż się podzieliliśmy z Proszówkami – opowiada sołtys Pałkowska. Proszówki to wieś, którą w czasie majowej powodzi odwiedzał premier Donald Tusk. Jej mieszkańcy także czekają jeszcze na zasiłki na odbudowę domów.

Powodzianie narzekają, że trzeba z góry dokonać wyboru – albo 20 tys. zł szybciej, albo wniosek o 100 tys. na poważniejszy remont. Często proszą o mniej, bo się boją, że nie dostaną nic. – Nie takie były deklaracje polityków – żali się Władysław Zając ze Słupca. – Wypłaty idą zbyt wolno. Część mieszkańców dostała po 20 tysięcy, a część jeszcze nie. Ludzie zaczynają się kłócić.

Jerzy Lysy, wójt Bochni, wylicza, że o wsparcie do 20 tys. zł złożono na jego terenie prawie 300 wniosków.

– Z Urzędem Wojewódzkim w Krakowie współpracuje się dobrze, ale bywało, że ktoś za biurkiem lekką ręką skreślił połowę ubiegających się o dotacje po 6 tys. zł – opowiada.

– Pod tym wymagany jest mój podpis, nawet jeśli się nie zgadzam i interweniuję. A nienawiść ludzi spada na mnie.

– Taka sytuacja kryzysowa, jak powódź, przekracza możliwości radzenia sobie z nią na własną rękę – mówi Milena Maryon-Nowak, psycholog z Zespołu Placówek Opiekuńczo-Wychowawczych w Radoczy, która wspierała powodzian w Lanckoronie. – Niepewność i niemożność przewidywania tego, co nastąpi, pogłębia lęk. Bo – jak powiedział jeden z mieszkańców Lanckorony – „wszyscy chcieliby żyć jak dawniej, tylko tak się nie da”. Niedotrzymywanie terminu wypłaty zasiłków nasila poczucie zagrożenia i chaosu. Wiele osób nie wie, od czego zacząć odbudowę swego życia. Złożonych im obietnic trzeba dotrzymywać.

[srodtytul]Przedsiębiorco, radź sobie sam?[/srodtytul]

– Tak pięknie obiecywali przed wyborami, jak rząd pomoże przedsiębiorcom poszkodowanym przez powódź. Czuję się oszukany – mówi Szczepan Sołtys, właściciel cegielni w Trześni w gminie Gorzyce w Podkarpackiem. – Nie dostałem grosza.

W maju Trześń i kilka innych wiosek zostało zalanych po pęknięciu wału wiślanego między Tarnobrzegiem a Sandomierzem. W cegielni Sołtysa stały 4 metry wody. Wystawał tylko komin. – Zalany został piec, a woda rozmyła 300 tysięcy cegieł przygotowanych do wypału – opowiada. Straty oszacował na ponad pół miliona złotych.

Cegielnia nie była ubezpieczona. Jeszcze gdy woda w niej stała, Sołtys dostał pismo z urzędu skarbowego, że jego konta bankowe zostały zablokowane, bo nie zapłacił podatku. – Z czego miałem płacić, skoro zima ustąpiła w kwietniu, a miesiąc później cegielnię zalała woda? – pyta.

W zakładzie zatrudnia kilkunastu pracowników. Liczył, że przez jakiś czas zostanie zwolniony z odprowadzania składek ZUS, bo załoga, zamiast produkcją, zajmowała się sprzątaniem. Na próżno.

– Ponoć dla przedsiębiorców przewidziano po 50 tys. zł, ale wciąż słyszę w urzędach, że nie ma rozporządzeń rządowych – mówi rozgoryczony Sołtys. Powódź zniszczyła mu też dom. Trzeci miesiąc czeka na 100 tysięcy złotych na jego odbudowę. – Mam na utrzymaniu piątkę dzieci, kilkunastu pracowników. Jak mamy żyć? – martwi się. – Do jakich drzwi jeszcze pukać?

12 sierpnia Sejm przyjął ustawę, która udzielanie takich pożyczek umożliwia. Ale nie stanie się to od razu. Ministerstwo Gospodarki musi jeszcze wyłonić specjalne fundusze, które te pieniądze rozdzielą. To oznacza kolejne tygodnie lub miesiące oczekiwania.

Czekać nie chcą już mieszkańcy Tarnobrzega i okolic dotkniętych przez powódź.

We wtorek u prezydenta Tarnobrzega spotkali się z wicewojewodą podkarpackim Małgorzatą Chomycz, by opowiedzieć przedstawicielowi rządu o swoich problemach. Wskazywali, że ubezpieczyciele traktują powodzian jak intruzów. Trudno się doprosić oszacowania strat, a na wypłaty odszkodowań trzeba czekać miesiącami.

– Córka ma kredyt hipoteczny na dom. Był ubezpieczony. PZU oszacowało szkodę, ale pojawił się problem, na czyje konto przelać odszkodowanie. Na konto córki pieniądze trafią tylko za zgodą banku, a ten nie odpowiada od tygodni – żali się Jacenty Zioło z osiedla Sobów w Tarnobrzegu.

On sam ma firmę i gospodarstwo rolne. Wybrał droższą składkę ZUS, by nie posądzano go, że jako ubezpieczony w KRUS żeruje na innych. – Po powodzi okazało się, że nie mogę dostać odszkodowania z tytułu zalanego gospodarstwa rolnego, bo jestem płatnikiem ZUS – wzdycha.

[srodtytul]Wojewoda: potrzebujemy więcej[/srodtytul]

Do tych narzekań mogą się przyłączyć mieszkańcy Kamionki Wielkiej w Nowosądeckiem.

Dziewięć rodzin, którym osuwiska zniszczyły domy, nadal czeka na karty osuwiskowe. Bez tego dokumentu opracowanego przez geologów nie mogą postawić czy naprawić budynków, bo nie wiadomo, czy dostaną na to zgodę.

Nadzór budowlany zabronił im mieszkać w uszkodzonych budynkach.

Część z nich podejrzewa, że czeka na złe wieści. – Na przykład dom pani Elżbiety Kiełbasy stoi na czynnym osuwisku. Tam geolog pozwolenia nie wyda – twierdzi wójt Kazimierz Siedlarz. W tym samym budynku mieszkał brat pani Elżbiety z pięcioosobową rodziną. Lokal zastępczy znaleziono dla niego w ośrodku zdrowia w Kamionce.

– U nas problemem są wypłaty od ubezpieczyciela – mówi Teresa Sznajder z referatu inwestycji Urzędu Gminy w Szczurowej w powiecie brzeskim. Najpilniejsze są remonty szkół, na które Szczurowa potrzebuje ok. 2 mln zł. Resort edukacji przeznaczył na ten cel 600 tys. zł, ale nie wiadomo, ile powinien dopłacić, bo gmina wciąż nie wie, jaką kwotę dostanie od firmy ubezpieczeniowej.

Wojewoda małopolski wystąpił 16 sierpnia do MSWiA o dodatkowe środki dla rodzin, dla których zasiłek w wysokości 20 lub 100 tys. zł to za mało, bo ich domy nadają się do rozbiórki.

Takich budynków w Małopolsce jest ok. 380, w tym w Szczucinie i Szczurowej po 22.

– Na odbudowę domów i mieszkań zniszczonych w wyniku osuwisk potrzeba ok.

71,5 mln zł – wylicza wojewoda Stanisław Kracik. – Oprócz tego chciałbym, aby Szczucin i Szczurowa, po Limanowej i Lanckoronie najbardziej poszkodowane, otrzymały: Szczucin 6 mln zł, a Szczurowa 5 mln zł.

– Kiedy takie pieniądze do nas dotrą? – pytają niezmiennie ci, którzy nie mają za co zbudować nowych domów.

Niedawno premier po raz kolejny zapewnił, że pomoc państwa dla powodzian, niezależnie od ubezpieczenia, będzie duża. Poszkodowani w maju i czerwcu, którzy wsparcia na remonty jeszcze nie dostali, przestają w takie zapowiedzi wierzyć. Tym bardziej że chętnych do podziału pieniędzy z budżetu może przybyć. To nie Bogatynia bowiem jest „najświeższą” ofiarą wielkich opadów. W połowie sierpnia ulewy zniszczyły m.in. osadę romską w Maszkowicach w Nowosądeckiem i podtopiły kilka wiosek gminy Łącko.

[ramka][b]Co obiecano powodzianom[/b]

- Do 6 tys. zł zasiłku na zalany dom.

- Zasiłki dla rodziców po 1 tys. zł na uczące się dziecko.

- 20 – 100 tys. zł na odbudowę domów. Premier zapowiadał w maju, że pomoc będzie wypłacana „bez zbędnych formalności”.

- Nowe domy dla szczególnie poszkodowanych przez osuwiska, m.in. w Lanckoronie czy Kłodnem – koszt budynku do 300 tys. zł, powierzchnia do 100 mkw. Za dodatkowe metry płaci poszkodowany.

- 12 sierpnia Sejm przyjął ustawę, która przewiduje nieoprocentowane pożyczki do 50 tys. zł dla przedsiębiorców. Czas spłaty – maksymalnie trzy lata. Ministerstwo Gospodarki obiecuje jednak, że przedsiębiorcy mogą liczyć na umorzenie zobowiązania w całości, jeśli byli ubezpieczeni od następstw klęsk żywiołowych lub w 75 proc. – w przypadku braku ubezpieczenia.

Pieniądze będą wypłacane poprzez fundusze pożyczkowe, z którymi resort zawrze umowy. Minister ogłosi najpierw konkursy na wybór funduszy. Wypłata pożyczek wymaga też pozytywnej decyzji Komisji Europejskiej o zgodności tej pomocy z zasadami wspólnego rynku UE.

e.ł. [/ramka]

Na usuwanie skutków powodzi wydano już z budżetu ponad 1,7 mld złotych, a poszkodowani dostali na remonty domów prawie 370 mln zł – wyliczyło MSWiA. To zasiłki do wysokości 20 i 100 tys. zł.

Ale dla wielu ofiar majowych i czerwcowych powodzi dramat jeszcze trwa.

Pozostało 97% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!