Piotr Winczorek: historia prawa i obyczajów

Zmiany, jakie można zaobserwować w dziedzinie obyczajów w ciągu minionych 200 lat, nie mają charakteru ciągłego. Przeciwnie, demokratyzacja i humanizacja podlegały niejednokrotnie zahamowaniom i cofnięciom – pisze konstytucjonalista

Publikacja: 19.06.2011 19:18

Profesor Piotr Winczorek

Profesor Piotr Winczorek

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Tocząca się obecnie w Polsce dyskusja o nadaniu prawnych form (celowo nie używam określenia "legalizacja", bo nie są one w naszym kraju obecnie nielegalne) tzw. związkom partnerskim skłania do spojrzenia na dzieje relacji między przekonaniami obyczajowo-moralnymi społeczeństw a przyjętymi przez nie regulacjami prawnymi.

Co do uregulowania prawnego tego typu związków się nie wypowiadam; chcę natomiast zwrócić uwagę na to, że nie można tej i podobnych kwestii rozpatrywać bez uwzględnienia tendencji, jakie w sferze obyczaju i przekonań moralnych rysują się w kulturze europejskiej co najmniej od XVIII wieku.

Coraz łagodniej

Ogólny kierunek zmian, które w tym względzie można zaobserwować, wyraża się w laicyzacji, demokratyzacji i humanizacji. Czy zmiany te określić można jako postępowe, to kwestia wyboru ideowego. Dla wielu konserwatystów już samo pojęcie postępu jest podejrzane, a istnienie tego zjawiska w przestrzeni społecznej wydaje się im mocno wątpliwe.

Niemało jest też takich, którzy wierzą w postęp jako immanentną cechę ludzkich dziejów i przypisują mu bezdyskusyjnie wysoką wartość etyczną. Nie będę zabierał w tych sporach głosu, bo są one, moim zdaniem, nierozwiązywalne.

Zgodzę się natomiast z tezą, że zmiany, jakie w dziedzinie obyczajów i przekonań moralnych można zaobserwować w naszej sferze kulturowej w ciągu ponad 200 lat, nie mają charakteru ciągłego, przeciwnie, demokratyzacja, a zwłaszcza humanizacja podlegały niejednokrotnie zahamowaniom i cofnięciom.

Dwie zwłaszcza dziedziny prawa podlegały w ciągu wieków wyraźnym przeobrażeniom pod wpływem ewoluujących obyczajów i przekonań moralnych: prawo karne i rodzinne.

Gdy idzie o pierwsze, trudno nie zauważyć postępującego jego łagodzenia. Wyrażało się to w trzech co najmniej jego fragmentach: katalogu czynów zabronionych, metodach znajdujących zastosowanie w postępowaniach dowodowych i w wykazie dopuszczanych kar.

Czy wracać do tortur

Dawne zestawy czynów karalnych obejmowały obok i dziś znanych przestępstw, takich jak zabójstwo, kradzież, rozbój, czyny, których obecnie w europejskich przynajmniej kodeksach już nie spotykamy: cudzołóstwo, zdrada małżeńska (raczej kobiet niż mężczyzn), homoseksualizm, zoofilię, a także, na przykład, publiczne bluźnienie Bogu (np. w przedwojennym polskim kodeksie karnym).

Tego typu przestępstwa spotykamy jeszcze w kodeksach XIX-wiecznych. Choć na przykład kodeks karny francuski z 1810 r. wyłączał karalność zabójstwa żony, którą mąż zdybał na zdradzie, "zanim ciała się nie rozłączyły" (S. Grzybowski, Dzieje prawa, 1981, s. 225). Gdy spojrzeć nieco głębiej w przeszłość, ale nie dalej niż do XVII wieku, za przestępstwa uchodziły czary, herezja lub odstępstwo od wiary. To ostatnie jest nadal karalne w niektórych państwach islamskich pozostających pod rządami szarijatu.

Z drugiej jednak strony do kodeksów karnych trafiły takie czyny, których niegdyś nie rozróżniano, jak mobbing, molestowanie seksualne, seksualne wykorzystywanie nieletnich czy niehumanitarne postępowanie ze zwierzętami. To też jest przejaw ewolucji obyczajów i wrażliwości moralnej społeczeństw.

Katalog środków dopuszczonych jako dowód, niekiedy dowód koronny, w postępowaniach karnych także się bardzo zmienił. Nie wspominam tu o wczesnośredniowiecznych pojedynkach sądowych, ale wystarczy powołać się na dopuszczalność tortur, które gdzieniegdzie nadal, jeśli nie jako legalne, są tolerowane i uchodzą za niezawodny środek wymuszania prawdy w zeznaniach podejrzanych. W Polsce tortury zostały oficjalnie zakazane w latach 70. XVIII wieku, zarówno jako narzędzie nadmiernie okrutne, jak i mało skuteczne.

W ostatnich czasach, także w Polsce, słychać głosy, że być może warto do nich powrócić w niektórych sytuacjach (np. niedawna wypowiedź Janusza Majcherka dla "Gazety Wyborczej"). Dziwię się jednak, że poglądy takie powracają po tym wszystkim, co dotychczas udowodniono odnośnie do ich okrucieństwa i zawodności.

Przez długie wieki jako ostateczny środek dowodowy przyjmowano przyznanie się oskarżonego do winy: "confessio est regina probationum". Zasada ta znana też prawu stalinowskiemu świetnie współgrała z praktykowaniem tortur. Dziś przyznanie się oskarżonego jest ważną, ale nie jedyną przesłanką pozwalającą na uznanie go za winnego zarzucanego czynu.

Wychowywać i przywracać

Obrazy kar stosowanych przez wieki mogą wypełnić bogaty album ilustrujący ludzką skłonność do horroru: śmierć zadawana na najrozmaitsze, najbardziej nawet nieludzkie sposoby, kary cielesne wykonywane publicznie, uwięzienie ze szczególnym udręczeniem, piętnowanie na ciele i pozbawianie członków, karanie członków rodziny wraz z bezpośrednio oskarżonym o przestępstwo itp. Dziś odpowiedzialność zbiorowa, kary okrutne, cielesne, kara śmierci są niedopuszczone przez kodeksy państw europejskich.

Nawet kara dożywotniego pozbawienia wolności jest traktowana jako wyjątkowa i stosunkowo rzadko bywa w Europie orzekana. Zamiast wywierać zemstę na skazanym lub go na zawsze eliminować z życia wspólnoty, kara ma go wychowywać i uzdrowionego moralnie przywracać społeczeństwu. Ten radykalny zwrot w myśleniu o karze i jej funkcjach datuje się głównie od wystąpienia Cezarego Beccarii (XVIII w.). Nie wszystkim to się podoba, ale w tym właśnie kierunku poszła w XIX i XX w. ewolucja głównego nurtu przekonań obyczajowych i moralnych oraz postępujące za nimi zmiany prawa karnego.

W dziedzinie prawa rodzinnego zmiany są nie mniej istotne. Przez kilka wieków torowało sobie drogę do społecznej i ustawodawczej aprobaty prawo do rozwodu. Dopiero kilka tygodni temu rozwody zostały drogą referendum zalegalizowane na Malcie, ostatnim, których ich nie znał, kraju UE. Rozwód pozostaje nadal czymś niedopuszczalnym w świetle nauki moralnej i prawa Kościoła katolickiego, ale jak się zdaje, Kościołowi pozostały obecnie w rękach, by mu się przeciwstawić, jedynie środki duszpasterskie i kanoniczne. Przekonanie o obyczajowej i moralnej dopuszczalności rozwiązania związku małżeńskiego stało się bowiem w laicyzujących się społeczeństwach europejskich powszechne.

Zwyczajne związki partnerskie

Istotna zmiana dotyczy położenia prawnego małżonków. Od całkowitego niemal uzależnienia prawnego żony od męża jako "naturalnej głowy rodziny" do pełnego równouprawnienia współmałżonków. Drogę tę małżeństwa europejskie przebyły w ciągu około  150 lat XIX i XX wieku.

Podobnie sytuacja przedstawia się z prawami dzieci pozamałżeńskich. Nazywano je niegdyś "bękartami", potem, już mniej je może stygmatyzując, "z nieprawego łoża", zawsze jednak dyskryminując w porównaniu z dziećmi narodzonymi w małżeństwie. Były one pomijane w przypadku spadkobrania, miały duże trudności z ustaleniem ojcostwa, pozostawały bez wsparcia alimentacyjnego ze strony biologicznego ojca, który mógł je, wedle woli, uznać lub odrzucić. Dziś dzieci takie traktowane są prawnie na równi z dziećmi, które przyszły na świat w małżeństwie.

I wreszcie tzw. związki partnerskie. Współżycie osób różnej płci bez zalegalizowania przed kapłanem odpowiedniej religii uchodziło już nie tylko za ciężki grzech, ale niekiedy ścigane było (jako cudzołóstwo) przez obowiązujące prawo. Dziś życie na kocią łapę nie stało się wprawdzie społeczną normą, ale jest rozpowszechnione i uznawane z reguły za coś zwyczajnego, dopuszczanego nawet przez społeczności o konserwatywnym, co do zasady, nastawieniu. To samo dotyczy dzieci pochodzących z takich związków.

Związki homoseksualne zaś były przez wieki nielegalne i tępione karnie jako szczególnie moralnie odrażające. Dziś nie idzie już o ich prawo do istnienia, ale do uzyskania statusu prawnego porównywalnego z małżeństwem, co stało się już faktem w niektórych krajach europejskich.

To, oczywiście, nie wszystkie przemiany obyczajowe, które wymusiły z biegiem lat wprowadzenie zmian prawnych. Do ich listy dodać można na przykład demokratyzację stosunków społecznych, która pociągnęła za sobą likwidację tytułów i przywilejów szlachecko-rodowych, emancypację kobiet, której następstwem było przyznanie im praw wyborczych, prawa do zajmowania stanowisk publicznych, studiów wyższych, podejmowania pracy zastrzeżonej niegdyś tylko dla mężczyzn itp.

Po znieprawieniu prawość

Powstaje pytanie, jak ustosunkować się do tych przeobrażeń. Czy jedne – i jakie – odrzucać, a inne aprobować? Czy podejmować próby przeciwstawiania się im w imię trwałych, ponadczasowych wartości moralnych, prawa naturalnego, odwiecznego porządku rzeczy? Czy rozsądniejsze jest bierne poddanie się biegowi spraw i, choćby wbrew przekonaniu, należy ujmować w ramy prawne to, co wydaje się nieuniknione? Czy wreszcie stymulować przez wprowadzanie nowych uregulowań normatywnych zachodzące przemiany obyczajowe i moralne, a nawet je wyzwalać?

Jest to dylemat, przed którym stoją dzisiejsi i pewno stać będą przyszli ustawodawcy. Ci, którzy uważają, że w imię nienaruszalnych zasad etycznych i dobrych obyczajów trzeba stawić czoła fali zepsucia i demoralizacji prowadzącej do upadku cywilizacji, liczą zwykle na to, że fala ta, dziś tak wysoka, jednak się kiedyś cofnie. Społeczeństwa się opamiętają i powrócą skruszone na drogę cnoty.

Dlatego obecny opór, choć może się wydawać beznadziejny, ma sens i przyniesie kiedyś owoce. Nic nie jest przesądzone raz na zawsze. Po reformacji przychodzi kontreformacja, po Wieku (fałszywych) Świateł czas powrotu do Ortodoksji, po znieprawieniu – prawość.

Być może tak będzie i tym razem. Nie potrafię powiedzieć, czy oczekiwania te się sprawdzą. Ale niezależnie od osobistego stosunku do "konserwatystów" i "postępowców" szanuję wysiłki tych pierwszych i rozumiem nadzieje tych drugich.

Autor jest profesorem Uniwersytetu Warszawskiego, znawcą tematyki konstytucyjnej

Tocząca się obecnie w Polsce dyskusja o nadaniu prawnych form (celowo nie używam określenia "legalizacja", bo nie są one w naszym kraju obecnie nielegalne) tzw. związkom partnerskim skłania do spojrzenia na dzieje relacji między przekonaniami obyczajowo-moralnymi społeczeństw a przyjętymi przez nie regulacjami prawnymi.

Co do uregulowania prawnego tego typu związków się nie wypowiadam; chcę natomiast zwrócić uwagę na to, że nie można tej i podobnych kwestii rozpatrywać bez uwzględnienia tendencji, jakie w sferze obyczaju i przekonań moralnych rysują się w kulturze europejskiej co najmniej od XVIII wieku.

Pozostało 94% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!