Nawałnica przeszła w środę. Wszystko trwało tylko 10 minut, ale gradobicie było tak potężne a wiatr tak silny, że w mieście nie ma budynku, który by nie został uszkodzony.
– Wszystko, co było słabo przytwierdzone, zostało doszczętnie zniszczone – mówi nam jedna z mieszkanek Bisztynka.
Nadzwyczajna sytuacja wyzwoliła sąsiedzką solidarność. Od rana trwało wielkie sprzątanie. – Sąsiedzi pracowali bez wytchnienia przez wiele godzin. Używali prywatnego sprzętu, byle tylko pomóc innym. Boimy się kolejnego deszczu – opowiada inna mieszkanka Bisztynka, pani Alicja.
Jak podaje burmistrz Bisztynka Jan Wójcik, w sumie ucierpiało ponad 1000 budynków, w tym 313 mieszkalnych. Żadnego z nich prawdopodobnie nie trzeba będzie rozbierać. – Ale większość wymaga wymiany dachu – mówi Wójcik.
Dachów nie można po prostu załatać, bo domy w Bisztynku pokryte są poniemieckimi dachówkami, jakich nie sposób dzisiaj znaleźć. I to dlatego, apelując o pomoc, władze samorządowe proszą przede wszystkim o dachówki.