Rz: Wśród błogosławionych Kościoła katolickiego jest ponad dwustu Polaków. W teorii każdy z nich może zostać w przyszłości świętym. Od czego w praktyce zależy, czy nim zostanie?
Lidia Fiejdasz:
Zależy to przede wszystkim od „popularności" błogosławionego. Im błogosławiony cieszy się szerszym kultem prywatnym i opinią łask, jakie wierni otrzymują za jego wstawiennictwem, tym szanse na jego kanonizację wzrastają. Niezwykle ważny jest też tzw. walor eklezjalny sprawy, czyli przykład życia, jaki święty daje nam dzisiaj, oraz przesłanie, jakie przekazuje współczesnemu światu. Właśnie z tego powodu nie każdy błogosławiony musi być kanonizowany. Warunkiem koniecznym do rozpoczęcia procesu kanonizacyjnego jest cud zdziałany za wstawiennictwem błogosławionego i to cud jest przedmiotem procesu kanonizacyjnego.
Czy zawsze tak było?
W aktualnie obowiązującym prawie wystarczy jeden cud. Ale historia pokazuje, że w niektórych sprawach żądano udowodnienia nawet sześciu cudów do kanonizacji. W ostatnich latach prawie 98 proc. przypadków cudów badanych przez Kongregację Spraw Kanonizacyjnych to niewytłumaczalne z punktu widzenia współczesnej medycyny uzdrowienia. Dlatego powodzenie sprawy zależeć będzie od wyboru przypadku przedstawianego jako domniemany cud. Czasem na takie zdarzenie czeka się latami.