Badanie zostało zlecone Służbie Wywiadu Wojskowego i wczoraj opublikowane przez Naczelną Prokuraturę Wojskową. Śledczy zlecili je po II konferencji smoleńskiej. W jednym z referatów prof. Chris Cieszewski kwestionował ustalenia komisji Millera, która stwierdziła, że samolot stracił część skrzydła w wyniku kontaktu z drzewem. Z jego analiz wynika, że brzoza była złamana co najmniej pięć dni przed katastrofą.
Podważa to opinia wojskowego wywiadu, który również porównał zdjęcia satelitarne. Wskazuje, że po katastrofie nie widać cienia rzucanego przez drzewo. „Inne obiekty (m.in. baraki, śmieci) nie zmieniły swojego położenia. Oznacza to, że, pomiędzy 5 a 12 kwietnia 2010 r. nastąpiło złamanie drzewa o wskazanych współrzędnych geograficznych. Mogło ono nastąpić wskutek zderzenia z nim samolotu" – czytamy w opinii.
Jeszcze przed jej zamówieniem prokuratura przekonywała, że dysponuje materiałem, który pozwala jej wykluczyć wcześniejsze złamanie brzozy. Powoływała się na zeznania świadków i analizy teledetekcyjne. „Jedna z nich odnosi się do stanu drzew, przy czym jedno z tych drzew jest identyfikowalne jako brzoza (...). Z opinii tych nie wynika, aby była ułamana przed 10 kwietnia 2010 r." – przekonywała NPW.
Teraz kpt. Marcin Maksjan mówi „Rz", że tamte opinie odnosiły się do stanu infrastruktury lotniska. – Prokuraturę interesował obszar lotniska i jego wyposażenie, a nie konkretny obiekt o konkretnych współrzędnych geograficznych, które określono w grudniu 2011 r., w trakcie oględzin miejsca katastrofy – tłumaczy prokurator.