Dyrektor gabinetu komendanta głównego policji i jednocześnie pełnomocnik ds. ochrony informacji niejawnych Paweł Suchanek przez trzy miesiące wydawał certyfikaty poświadczenia bezpieczeństwa dla funkcjonariuszy policji, choć nie miał do tego uprawnień – sam nie posiadał takiego certyfikatu wydanego przez szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego lub Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Wymaga tego od 2010 r. ustawa o ochronie informacji niejawnych. Poświadczenie takie uprawnia do dostępu do materiałów tajnych, np. opatrzonych klauzulą ściśle tajne. Nieposiadający uprawnień Suchanek wydał je 84 osobom – m.in. wysokiej rangi funkcjonariuszom CBŚ (dyrektorowi i zastępcy). Potwierdziła to kontrola ABW.
– Pan Suchanek miał poświadczenie bezpieczeństwa, tyle że wydane przez komendanta głównego policji, a nie ABW czy SKW. Nie poinformował o tym komendanta – tłumaczy „Rz" Mariusz Sokołowski, rzecznik policji.
Sprawa jest poważna. Wystawienie poświadczenia bezpieczeństwa odbywa się po przeprowadzeniu przez służby ochrony państwa (ABW lub SKW) oraz pełnomocnika ochrony szczegółowego postępowania sprawdzającego osoby, która ma dostać uprawnienie. Informacje niejawne mogą być udostępnione wyłącznie osobie dającej rękojmię zachowania tajemnicy. Certyfikatu nie otrzyma osoba, wobec której są podejrzenia m.in. kontaktu z obcymi służbami, sympatyzowania np. z partiami neofaszystowskimi.
Suchanek został pełnomocnikiem w KGP 17 kwietnia ubiegłego roku. Już trzy tygodnie później – jak wynika z informacji przekazanej „Rz" przez rzecznika policji – stwierdzono, że nie ma on wymaganego prawem poświadczenia. A mimo to aż do 18 lipca, kiedy to ABW wydała mu taki certyfikat, przyznawał je.
Wydawanie certyfikatów przez osobę, która nie miała uprawnień, to – zdaniem eksperta – świadectwo bałaganu w KGP