– Jeżeli ukraińskie władze nie będą próbowały odebrać Krymu, my będziemy robili to sami – oświadczył jeden z liderów krymsko-tatarskiej społeczności i koordynator blokady Krymu Lenur Islamow. – Niedługo rozpoczniemy blokadę Cieśniny Kerczeńskiej, w wyniku czego półwysep znajdzie się w całkowitej izolacji – powiedział.
Sytuacja na półwyspie pogarsza się z każdym dniem. Gdy 22 listopada w obwodzie chersońskim zostały wysadzone w powietrze linie wysokiego napięcia, ponad 2 mln mieszkańców Krymu zostało pozbawionych prądu. Wszystko dlatego, że Ukraina jest głównym źródłem energii elektrycznej dla półwyspu, pokrywając tam 70 proc. zapotrzebowania. Mieszkańcy twierdzą, że władze anektowanego Krymu w ogóle nie były przygotowane na taki rozwój wydarzeń.
– Od ponad tygodnia nie działa większość sklepów i aptek. Zamknięte są stacje benzynowe. Działalność zawiesiły wszystkie przedsiębiorstwa całkowicie uzależnione od ukraińskiej energii – mówi „Rz" Leonid Piłunski, który był deputowanym krymskiego parlamentu przed rosyjską aneksją. – W najbliższych dniach zapowiadają mrozy, a większość ludzi ma problem z ogrzewaniem. Jedni winią Ukrainę, drudzy oskarżają Moskwę o bierność. Są też tacy jak ja, którzy gotowi są cierpieć, by sprawiedliwości stało się zadość – dodaje.
O wadze problemu świadczy nerwowa reakcja krymskiej prokuratury, która grozi uczestnikom blokady dożywotnimi wyrokami sądowymi oraz konfiskatą majątków. W pierwszej kolejności groźby te adresowane są do liderów krymsko-tatarskiej społeczności. Większość z nich z powodu represji musiała opuścić swoje domy i wyjechać z ojczystej ziemi.
– Zdążyliśmy się przekonać, że władze okupowanego Krymu stać na wiele. Tam nie ma prawa. Za swoje poglądy ludzie stają przed sądem, a niektórzy zostali porwani i znikli bez śladu – mówi „Rz" legendarny przywódca Tatarów krymskich Mustafa Dżemilew, któremu rosyjskie władze zakazały wjazdu na półwysep. – Będziemy blokowali Krym, dopóki Moskwa nie uwolni dziewięciu więźniów politycznych, wśród których siedmiu to Tatarzy. Domagamy się także wpuszczenia międzynarodowych organizacji zajmujących się obroną praw człowieka – dodaje.