Przed końcem Ramadanu w społecznościach muzułmańskich panuje podniosła atmosfera. W czasie postu aktywność w ciągu upalnego dnia jest szczególnie uciążliwa, więc życie toczy się nocą.
Dlatego właśnie w nocy z soboty na niedzielę w galerii handlowej Karrada w Bagdadzie panował ścisk jak na jarmarku. Ludzie tłoczyli się w kawiarniach i restauracjach, a na chodnikach spacerowały całe rodziny. Eksplozja ciężarówki wypełnionej materiałami wybuchowymi zmiotła wszystko i wszystkich. Ci, którzy nie zginęli natychmiast, spłonęli żywcem w pożarach. Liczba ofiar rosła z każdym meldunkiem. W poniedziałek ustalono, że zginęło ponad 200 osób. Do zamachu przyznało się tzw. Państwo Islamskie, ISIS.
Organizacja ta jest także odpowiedzialna za niedawny zamach w Stambule i ponad 40 ofiar. To ona zorganizowała też w ubiegłym tygodniu zamach w stolicy Bangladeszu, Dakce, gdzie w opanowanej przez islamistów restauracji zginęło 20 osób w tym dziewięciu Włochów i siedmiu Japończyków.
Irak podzielony
W sytuacji gdy ISIS jest w odwrocie taka seria zamachów dowodzi, że dżihadyści sięgają po swoją wunderwaffe. Broń ostateczną mającą odwrócić kolej rzeczy lub przynajmniej opóźnić termin ostatecznej klęski, dając czas na reorganizację.
Przybyły na miejsce zamachu w Bagdadzie premier Hajdar al-Abadi został powitany kamieniami przez wściekłych mieszkańców tej szyickiej dzielnicy. Ludzie mają już dość bezsilności rządu, który nie jest w stanie zapobiec atakom. Okazało się także, że Irak sprowadzał za ciężkie pieniądze z jednej z brytyjskich firm urządzenia do wykrywania materiałów wybuchowych, które były zwykłą atrapą. Reagując na ataki tłumu, rząd podjął decyzję o wykonaniu kary śmierci na skazanych i osadzonych w więzieniach terrorystach.