– Nie oddaliśmy ani jednego Rosjanina. Będziemy czynić wysiłki, by wyciągnąć naszych obywateli z więzień, z okupowanego Krymu – powiedział prezydent Petro Poroszenko, podsumowując wymianę jeńców w Donbasie.
W środę na linii frontu w pobliżu Horliwki ukraińskie władze przekazały separatystom 240 więźniów. W zamian Rosjanie wypuścili 73 Ukraińców. Nie była to jednak przewidziana w mińskich porozumieniach pokojowych wymiana „wszystkich na wszystkich". By w końcu odblokować proces uwalniania jeńców, Kijów zgodził się wypuszczać ich grupami. Kreml przez ponad rok uchylał się od podjęcia decyzji, w końcu jednak zwolnienia zatrzymanych postanowiono wykorzystać w rozpoczynającej się kampanii prezydenckiej Władimira Putina. 18 marca odbędą się wybory, które wygra obecny prezydent, ale jego sztab wyborczy postanowił nie zaniedbywać żadnej możliwości ocieplenia wizerunku kandydata.
Jeszcze w trakcie przechodzenia jeńców przez linię frontu Wiktor Medwedczuk, ukraiński oligarcha i bliski znajomy Putina, powiedział, że już należy przygotowywać kolejną taką operację. W więzieniach obu walczących stron znajduje się jeszcze kilkuset więźniów.
Ale spośród przetrzymywanych na Ukrainie władze w Kijowie wydzieliły grupę, w skład której wchodzą wyłącznie obywatele Rosji. W większości złapano ich w czasie walk w Donbasie (choć jest wśród nich też oskarżony o przygotowywanie rozruchów w Odessie w maju 2014 r.). Najbardziej znanymi byli żołnierze jednostki specjalnej rosyjskiego wywiadu GRU, kapitan Jewgienij Jerofiejew i sierżant Aleksandr Aleksandrow, złapani 17 maja 2015 r. w czasie walk w pobliżu Ługańska. Ale obaj zostali już wymienieni na przetrzymywaną przez Rosjan Nadiję Sawczenko.
– Nie wiadomo dokładnie, ilu jeszcze takich złapaliśmy. Jeśli jakiś nasz oddział schwyta rosyjskiego żołnierza, to zaraz przyjeżdżają po niego oficerowie wywiadu i gdzieś zabierają – powiedział „Rzeczpospolitej" jeden z ukraińskich wojskowych. Zapewnił jednak, że od czasu do czasu z różnych miejsc linii frontu nadchodzą informacje o takich jeńcach.