Politycy PiS bagatelizują formę wypowiedzi premiera (na nagraniu słychać jak przeklina) i jej treść (chwali m.in. politykę Angeli Merkel) nazywając całą sprawę "odgrzewanym kotletem" i atakiem na premiera ze strony opozycji i sprzyjającej jej części mediów.

 - Hipokryzja tych świętoszków. Wtedy tak się oburzali na to, że politycy mówią językiem arcybiskupa Mordasiewicza, dzisiaj muszą mówić odwrotnie. Jak się w pierwszym rzędzie klęczy w kościele, to potem czasem wychodzi, że ma się diabła za skórą - ironizował Sikorski na uwagę, że w 2014 roku, gdy ujawniano pierwsze nagrania z warszawskich restauracji, PiS nazywał te nagrania "taśmami prawdy".

Sikorski podkreśla jednak, że jedynym przestępstwem związanym z publikacją nagrań było to, że prywatne rozmowy polityków zostały zarejestrowane. - Mam nadzieję, że koledzy z PiS-u zaczynają rozumieć użyteczność prywatności - dodał.

Według Sikorskiego opublikowana przez Onet rozmowa z "Sowy i Przyjaciół" "już szkodzi premierowi chociażby w środowisku PiS-u".

Zdaniem Sikorskiego treścią taśm powinna zająć się prokuratura pod kątem "potencjalnych wątków przestępczych". We fragmencie rozmowy opisanym dziś przez TVN24 Morawiecki rozmawia m.in. o pomocy dla byłego ministra skarbu w rządzie PO Aleksandra Grada oraz o pracy dla syna Ryszarda Czarneckiego.