Reżyser i autor tekstu Michał Siegoczyński postanowił wykorzystać wątki i postaci z powieści Trumana Capote’a „Śniadanie u Tiffany’ego”. Przyznaje, że przeczytał ją siedem lat temu podczas jednej nocy w Cieszynie. Zainspirowała go pewnym smutkiem, brakiem nadziei.
– Powieść Capote’a zrodziła się z pustki, która pozostaje po ludziach, pokoleniu, radości i pięknie. Wątek przemijania bardo mocno trafił w moje ówczesne obsesje – przyznaje Michał Siegoczyński. – Zrobiłem adaptację teatralną i nosiłem ją przez siedem lat. Teraz napisałem własną sztukę inspirowaną tekstem Trumana Capote’a.
W spektaklu Siegoczyńskiego Holly przyjeżdża do Nowego Jorku na zaproszenie ekskluzywnego magazynu dla kobiet „Starlight”. Będąc u szczytu sławy, musi skonfrontować swoje marzenia z rzeczywistością.
Chce wykorzystać dziesięć minut, jakie dał jej los. Kiedy kontrakt z magazynem wygaśnie, może się okazać, że skończy się także kariera Holly. Nadzieją na ocalenie staje się spotkanie i przyjaźń z Fredem – niespełnionym kompozytorem i początkującym pisarzem...
Pracując nad tekstem, Michał Siegoczyński sięgnął do biografii Capote’a i jego przyjaźni z Marilyn Monroe. Powstała nostalgiczna opowieść o sławie, poszukiwaniu miłości i kruchości marzeń w niepokojącym i niejednoznacznym świecie.