Śledczy już kilka miesięcy temu badali dom opieki w Radości

Policja i prokuratura wkroczyły do ośrodka . Sprawdzą, czy w domu opieki fundacji Betania personel znęcał się fizycznie i psychicznie nad starymi, zniedołężniałymi kobietami

Aktualizacja: 06.12.2007 07:11 Publikacja: 05.12.2007 20:47

O sprawie napisał wczorajszy dziennik „Polska”, do którego trafiły filmy nakręcone telefonem komórkowym przez Łukasza K. To były pracownik ośrodka odrabiający w nim służbę wojskową.Na pierwszym filmie widać, jak personel sadza na wózku z otworem w siedzisku 80-letnią pensjonariuszkę. Kobieta krzyczy: – Ja nie chcę kupy! Opiekunka uderza ją w twarz. – Zamknij mordę – mówi i naciska na brzuch kobiety. Dalej widać pochyloną opiekunkę, która aż stęka z wysiłku i charczącą staruszkę. Na innym filmie opiekunki biją swoje podopieczne po twarzy w czasie karmienia, wulgarnie wyzywają i naśmiewają się z nich. – Jesteś tu, bo twój mąż cię zostawił dla kochanki – mówiła opiekunka.

– Gnijesz, umierasz – mówiła inna o pacjentce z odleżynami. Według relacji Łukasza K. kobiety były kopane w pośladki czy wiązane w nocy do łóżek, by nie ściągały pieluch.

Prywatny dom pomocy społecznej w Radości przy ul. Pajęczej prowadzi od kilku lat fundacja Betania. Pracuje w nim pięć opiekunek, żadna nie jest profesjonalną pielęgniarką. Rodziny płacą za pobyt od 1,2 tys. do 1,5 tys. zł miesięcznie. Ośrodek robi dobre wrażenie: piętrowa, zadbana willa, w środku czysto, przytulnie. Są w nim 22 miejsca, teraz przebywa tam 17 kobiet. Część wymaga ciągłej opieki, bo nie chodzą. Mówią, że są dobrze traktowane. – Nic złego się nie dzieje. Jest ciepło, jedzenie smaczne. Opiekują się nami dobrze – opowiadają. Są zaskoczone zamieszaniem wokół ośrodka. Ale rodziny nie oceniają sytuacji jednoznacznie. – Jestem zdruzgotany, najprawdopodobniej na filmie jest moja ciotka, choć obraz jest niewyraźny i nie mam stu procent pewności – mówi Miłosz Kuczyński. – Trudno mi uwierzyć w to, co widziałem. Oddając tutaj ciocię, wierzyłem, że będzie bezpieczna. Nigdy jednak nie byłem świadkiem czegoś niepokojącego. Trochę wszystkiemu nie dowierzam, ale przecież film nie kłamie. Nie wiem, co zrobię.

Wczoraj po publikacji w prasie jedną z mieszkanek odebrała córka. Nie chciała, by jej matka dalej przebywała w ośrodku. Katarzyna Zimna, kierowniczka ośrodka, która na nagraniu bije starszą kobietę, nie ma sobie nic do zarzucenia. Jej zdaniem całe zamieszanie to zemsta byłego pracownika. – Zamiast pracować i wykonywać polecenia, pisał donosy – mówi Zimna. – Gdzie jego gołębie serce? Dlaczego nie reagował, jeśli widział takie rzeczy?Wieczorem kierownictwo fundacji Betania złożyło oświadczenie, w którym czytamy, że „nigdy nie zetknęło się z jakąkolwiek poszlaką sugerującą, że w domu opieki może dochodzić do zachowań niezgodnych z prawem lub dobrem pensjonariuszy”. Zapowiedziało też, że „złoży w prokuraturze doniesienie o zatajeniu przez autora posiadania filmu”.

Dochodzenie w sprawie znęcania się nad pensjonariuszami rozpoczęły policja i prokuratura. Trwają przesłuchania pracowników i pensjonariuszy.Okazuje się, że prokuratura już raz zajmowała się ośrodkiem. Autor filmów Łukasz K. w październiku napisał do Wojewódzkiego Urzędu Pracy, który skierował go do ośrodka na odrabianie służby wojskowej (urząd współpracuje z fundacją Betania od 2005 r., zastępczą służbę odbywało tam kilku poborowych). Prosił o przeniesienie, bo nie daje sobie rady z tym, że pensjonariusze są źle traktowani.– Sprawdziliśmy, czy poborowy jest zatrudniony zgodnie z warunkami umowy. Kontrola nie wykazała nieprawidłowości. Nie mamy uprawnień do sprawdzenia warunków, w jakich przebywają pensjonariusze – mówi Wiesława Lipińska, rzecznik WUP. – Sprawę przekazaliśmy więc do prokuratury.18 października śledczy przesłuchali Łukasza K.

– Stwierdził, że zarzuty nie są prawdziwe. Nie chciał się na nikogo skarżyć, tylko zmienić ośrodek. Nic nie mówił o nagraniach. Nie było podstaw, by wszczynać postępowanie – mówi Renata Mazur z praskiej Prokuratury Okręgowej. Mimo takiej decyzji prokuratury policjanci z Wawra skontrolowali ośrodek, ale nic złego tam nie stwierdzili.

Wydawaniem zezwoleń i nadzorem nad prywatnymi domami opieki społecznej zajmuje się urząd wojewódzki. Jednak placówki z Radości – choć wiedział o jej istnieniu – nie kontrolował.

– Nie mogliśmy. Z formalnego punktu widzenia nie podlegała nam, bo się u nas nie zarejestrowała, choć słaliśmy tam monity i przypominaliśmy o obowiązku uzyskania zezwolenia – tłumaczy Maciej Wewiór, rzecznik wojewody.

Sprawę braku rejestracji domu pomocy w urzędzie też zbadają prokuratorzy. Placówki nie kontrolował również NFZ, bo nie podpisał z nią kontraktu.

Elżbieta Wojciechowska - fundacja Emeryt

Rz: Jak można skontrolować dom pomocy społecznej?

Elżbieta Wojciechowska: Przykro to mówić, ale właściwie do końca nie można. Urzędowa kontrola jest w stanie sprawdzić, czy przestrzegane są przepisy sanepidu i straży pożarnej, czy dobrze wydaje się pieniądze, czy jest grafik zajęć. Ale najważniejszego – stosunku obsługi do pensjonariuszy – nie sprawdzimy. Musielibyśmy siedzieć pod łóżkiem chorego. Przecież często nawet od niego samego niewiele się dowiemy. To są naprawdę bardzo zamknięte placówki, mimo możliwości odwiedzin.

To co pani radzi osobom, które pytają, gdzie umieścić babcię?

Nie radzę i mówię prawdę, że nie ma pewnej możliwości weryfikacji. Tłumaczę, że trzeba pójść, zobaczyć, jakie są warunki. Czy jest ogród i kameralne salki. Można też spróbować jedzenia z kuchni. Warto porozmawiać z podopiecznymi, choć ich opinie nie muszą być do końca prawdziwe:

Nie ma żadnej reguły. Może być śliczny, czysty ośrodek prywatny z fatalnym personelem. Może być gorsza pod względem socjalnym placówka kościelna czy państwowa, gdzie pracują ludzie o wielkim sercu.Pracownicy domów pomocy społecznej tłumaczą, że nerwy im puszczają, bo to trudna praca.Pewnie, że trudna i mało wdzięczna. Gdy zajmujemy się dziećmi, widzimy ich rozwój, radość życia. A tutaj patrzymy na gaśnięcie człowieka, które często przebiega w mało estetycznym stylu. Ale poszanowania człowieka musimy wymagać.

—rozmawiała mgc

O sprawie napisał wczorajszy dziennik „Polska”, do którego trafiły filmy nakręcone telefonem komórkowym przez Łukasza K. To były pracownik ośrodka odrabiający w nim służbę wojskową.Na pierwszym filmie widać, jak personel sadza na wózku z otworem w siedzisku 80-letnią pensjonariuszkę. Kobieta krzyczy: – Ja nie chcę kupy! Opiekunka uderza ją w twarz. – Zamknij mordę – mówi i naciska na brzuch kobiety. Dalej widać pochyloną opiekunkę, która aż stęka z wysiłku i charczącą staruszkę. Na innym filmie opiekunki biją swoje podopieczne po twarzy w czasie karmienia, wulgarnie wyzywają i naśmiewają się z nich. – Jesteś tu, bo twój mąż cię zostawił dla kochanki – mówiła opiekunka.

Pozostało 88% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!