Przed finałem mistrzostw Europy w Wiedniu szef UEFA Michel Platini ogłosił, że ostateczna decyzja dotycząca organizacji turnieju w 2012 roku zapadnie w Bordeaux. W piątek, po posiedzeniu Komitetu Wykonawczego, usłyszeliśmy, że Polska i Ukraina, mimo problemów z dotrzymywaniem terminów, wciąż są gospodarzami turnieju.
– Potwierdziliśmy prawa tych dwóch krajów do Euro 2012. Jednocześnie wystosowaliśmy szereg wniosków i warunków, które muszą zostać spełnione, by turniej rzeczywiście się odbył. Zachowaliśmy sobie nadal prawo zmiany gospodarza. Bardzo wiele zależy od budowy stadionów w Warszawie i Kijowie. Bez nich turniej się nie odbędzie. Poza tym oba kraje muszą budować drogi, modernizować lotniska, brakuje hoteli – powiedział Platini.
Ostrzeżenie wystosowane przez prezesa UEFA jest jednak dużo łagodniejsze od tego ze stycznia, kiedy Platini stwierdził, że pierwszych kilka miesięcy po przyznaniu nam mistrzostw zostało zmarnowanych. Wówczas powstała specjalna grupa, która tak szybko wzięła się do pracy, że lipcowa wizytacja Polski i Ukrainy wypadła korzystnie. Korzystnie nie znaczy jednak idealnie.
W oficjalnym piśmie UEFA zastrzegła, że nie zmieni lokalizacji turnieju tylko pod warunkiem, że oba kraje będą dotrzymywać kolejnych terminów. Nie ustalono jeszcze dokładnie liczby miast, które gościć będą finalistów – będzie ich minimalnie sześć, a maksymalnie osiem.
Nie musi to wcale oznaczać, że Kraków i Chorzów odpadły już z gry. Po pierwsze, mogą zastąpić miasto, w którym nie uda się na czas wybudować stadionu. Po drugie, co wczoraj postanowiła UEFA, liczba miast-organizatorów w obu krajach nie musi być jednakowa. Kraków czy Chorzów mogą więc zastąpić na przykład zacofany w przygotowaniach Lwów.