Bronić człowieka przed nim samym

Odrzucenie zapłodnienia in vitro nie wynika z braku zrozumienia dla ludzkich pragnień, lecz z jasnego stwierdzenia, że metoda ich zaspokajania jest z moralnego punktu widzenia nie do zaakceptowania – pisze filozof i publicysta

Aktualizacja: 06.01.2009 00:31 Publikacja: 06.01.2009 00:30

Od wielu tygodni media, etycy, właściciele klinik zapłodnienia pozaustrojowego i politycy szantażują nas moralnie, dowodząc, że nie wolno być przeciw in vitro. Argumentem nieodmiennie są pary, które ze łzami w oczach opowiadają, jak bardzo pragnęły mieć dzieci, i zapewniają, że dopiero in vitro pozwoliło im to pragnienie zrealizować.

A potem – gdy już się przypomni, ile takich par jest w Polsce – informuje się, że na drodze do ich szczęścia stoi Kościół katolicki oraz wysługujący się mu politycy (czyli Jarosław Gowin, którego ustawa – o czym warto pamiętać – jest sprzeczna z nauczaniem Kościoła, a wypływa jedynie z konsekwentnego traktowania zapisów polskiej konstytucji). Z fantazją i samozadowoleniem autorzy takich materiałów (niekiedy – jak prof. Hołówka z tytułami profesorskim) dowodzą, że teologia, metafizyka i nauczanie Kościoła w istocie wykluczają stanowisko Watykanu, a on sam, decydując się na sprzeciw wobec metod zapłodnienia pozaustrojowego, skazuje się na anachronizm i krzywdzi bezpłodne pary.

[srodtytul]Pragnienia to nie moralność[/srodtytul]

Gdy jednak odcedzić argumentację od emocji, obrazów i anegdotek, okazuje się, że opiera się ona wyłącznie na jednym, fundamentalnym założeniu: „pragnienia ludzkie powinny być spełniane”. Para, która pragnie dziecka, powinna mieć zagwarantowane jego posiadanie.

Problem polega jednak na tym, że pragnienia (nawet szlachetne) nie są równoznaczne z prawem do ich spełnienia. Jeszcze bardziej dyskusyjny jest pomysł, by na ludzkich pragnieniach opierać moralność.

Zwolennicy zapłodnienia in vitro, podkreślają najczęściej, że ich działania zakorzenione są w chęci spełniania marzeń bezpłodnych par (o gigantycznych zyskach właścicieli klinik leczenia bezpłodności jednak się nie wspomina). Tyle że nie każda metoda zaspokajania pragnień jest moralnie dopuszczalna. Pragnienie zdrowia dla męża, żony czy córki nie usprawiedliwia porwania bezdomnych brazylijskich dzieci, by przeszczepić swoim bliskim ich wątrobę.

Analogiczną zasadę trzeba zastosować przy ocenie in vitro. Podstawą jego odrzucenia nie jest potępienie czy brak zrozumienia dla pragnień, marzeń czy ludzkich popędów (z których najsilniejszym pozostaje pragnienie reprodukcji), ale jasne stwierdzenie, że jedna z metod zaspokajania tej biologicznej, kulturowej społecznej i religijnej potrzeby, jest nieakceptowalna z moralnego punktu widzenia.

Powodów takiej oceny jest wiele i żaden nie odwołuje się do objawienia. Pierwszym jest wskazanie, że przyznanie rodzicom – gwarantowanego przez państwo – prawa do posiadania potomstwa byłoby skrajnym uprzedmiotowieniem dziecka. W takim sposobie myślenia mały człowiek staje się środkiem do samorealizacji rodziców. Traktowanie człowieka jak przedmiot wyklucza rzeczową, międzyosobową, a nie jedynie emocjonalną miłość. To uprzedmiotowienie najmocniej widać w lekceważeniu tzw. nadliczbowych zarodków. Ich istnienie, prawo do życia (prawo fundamentalne, na którym budują się wszystkie inne) jest poświęcane na ołtarzu prawa do spełnienia pragnień rodziców.

[srodtytul] Czy żołądź jest dębem[/srodtytul]

Tego podstawowego braku moralnego obecnego w procedurze in vitro nie są w stanie przesłonić abstrakcyjne rozważania na temat tego, czy żołądź jest, czy nie jest dębem. A nie są w stanie nawet nie dlatego, że biologia reprodukcji drzewa i człowieka co nieco się od siebie różnią, ale głównie dlatego, że nawet najbardziej sprawny dyskutant nie jest w stanie udowodnić, że kiedykolwiek z żołędzia wyrósł kasztanowiec czy brzoza.

Każdy lekarz przyznałby zresztą, że zarodek, także ten zamrożony czy zniszczony, gdyby pozwolić mu na to, stałby się niezależną ludzką osobą, o potencjale nie mniejszym niż profesora Hołówki czy Wandy Nowickiej. Problemem jest tylko to, że mu się na to nie pozwala, ponieważ sprowadza się go do poziomu nieuchronnego kosztu spełniania marzeń jego rodziców.

Kościół w tej debacie broni nie tylko prawa do życia zarodków, ale również fundamentów medycyny. Ta ostatnia opiera się na moralnym założeniu: po pierwsze nie szkodzić. Zasada ta jest łamana już przez samą zgodę na wprowadzenie metody in vitro do praktyki klinicznej bez śladowego nawet sprawdzenia, jakie ma ona skutki uboczne dla kobiety, ale przede wszystkim dla dziecka. Nikt przecież nie jest w stanie zaprzeczyć, że manipulacje genetyczne mogą powodować nieznaczne zmiany w genetycznym dziedzictwie dziecka, które odbiją się na jego zdrowiu, a także mogą wpłynąć na los i genetyczne dziedzictwo jego dzieci (a pośrednio całej ludzkości).

Gdy po latach stosowania pojawiły się pierwsze miarodajne wyniki badań, okazało się, że technika zapłodnienia na szkle niesie nieprzewidywalne efekty uboczne. U dzieci poczętych taką metodą ponadtrzykrotnie częściej występują zespół Beckwith-Wiedemanna (przepuklina pępkowa, przerost języka, nowotwory wielu organów, hipoglikemia i zaburzenie neurologiczne) oraz zespół Angelmana (m.in. upośledzenie umysłowe, ataksja, padaczka). Dwukrotnie częstsze są poważne defekty urologiczne, kardiologiczne, a nawet mięśniowo-szkieletowe. Lekarze wskazują wprawdzie, że podwyższone ryzyko schorzeń może być związane z wiekiem matek, ale nie wykluczają, że istotny może być też wpływ techniki zapłodnienia in vitro. I wreszcie, by pozostać przy kilku zasadniczych przykładach – dzieci poczęte w wyniku in vitro cierpią częściej na rzadkie dziecięce nowotwory oczu. Na razie trudno przewidzieć, jakie będą długofalowe skutki tej metody dla potomstwa dzieci pochodzących z in vitro.

Mimo to, choć ryzyko zaszkodzenia dziecku jest wysokie, nikt – poza Kościołem – nie przejmuje się fundamentalną zasadą klasycznej medycyny, która przez wieki chroniła pacjentów przed nieograniczonymi działaniami medyków.

[srodtytul]Boska władza biotechnologów[/srodtytul]

Wreszcie kwestia fundamentalna dla życia społecznego: zgoda na oddanie prokreacji w ręce lekarzy czy nawet komisji bioetycznych z udziałem duchownych jest nie tylko całkowicie niemoralne, ale i niebezpieczne dla przyszłości ludzkości. Jej skutkiem będzie zniknięcie fundamentalnej zasady równości jednostek. Część z lekarzy otrzyma bowiem wobec innych – na co wskazuje niemiecki filozof Jürgen Habermas – władzę stwórczą, która dotąd przysługiwała ludziom tylko względem przedmiotów. Teraz może przysługiwać (lub już przysługuje – jak pokazują przypadki rodziców domagających się dzieci z odpowiednimi cechami) względem innego człowieka.Na nic nie zdadzą się zapewnienia, że chodzi wyłącznie o korzystne zmiany. Tego, co jest korzystne, a co nie, na dłuższą metę nie jesteśmy w stanie rozstrzygnąć za pomocą naszej ograniczonej perspektywy. Bo czy rzeczywiście ludzkość zyska, że przestaną się rodzić dzieci upośledzone czy chore? Czy chcemy świata, w którym biotechnolodzy i rodzice będą decydowali, jakie dzieci się rodzą, a jakie nie?

Nie ma co udawać, że pytania te nas nie dotyczą. Już teraz w klinikach decyduje się, który z zarodków się narodzi, a który zostanie zamrożony. Akceptacja tego oznacza zgodę na zniszczenie dotychczasowej formy człowieczeństwa. I nie chodzi tu o zmiany społeczne czy kulturowe, a o zjawisko dotykające struktury biologicznej, na którą dotąd człowiek nie miał wpływu.

Kościół, przedstawiając wobec tego zastrzeżenia, nie broni swojej doktryny, lecz przypomina o fundamentach człowieczeństwa i spójnej moralności. Uprzedmiotowienie człowieka, wystawianie na niebezpieczeństwo setek tysięcy ludzi czy powierzanie jednostkom władzy nad przyszłością biologiczną całego gatunku – to nie są kwestie, które można zlekceważyć stwierdzeniem, że trzeba spełniać pragnienia rodziców. Szkoda, że pamięta o tym wyłącznie Kościół, który stał się ostatnim obrońcą moralności i człowieczeństwa.

[i]Autor jest doktorem filozofii, publicystą „Wprost”, autorem książek z dziedziny bioetyki, m.in. „Kiedy sól traci smak. Etyki protestanckie w kryzysie”, „Tora między życiem a śmiercią. Bioetyki żydowskie w dialogu”, „Moralny totalitaryzm”[/i]

[ramka][srodtytul]Czytaj też:[/srodtytul]

[ul][b][li][link=http://www.rp.pl/artykul/81429,243524_Rzeczywistosc_prenatalna_.html]Konstanty Radziwiłł - Rzeczywistość prenatalna[/link][/li]

[li][link=http://www.rp.pl/artykul/9133,242290__Gamety_wazniejsze_od_ludzi_.html]Wanda Nowicka - Gamety ważniejsze od ludzi[/link][/li]

[li][link=http://www.rp.pl/artykul/9157,241222_Zabawy_w_Pana_Boga_.html]Mateusz Matyszkowicz - Zabawy w Pana Boga[/link][/li]

[li][link=http://www.rp.pl/artykul/9157,240562_Jacek_Holowka__Metafizyka_prenatalna_Kosciola__.html]Jacek Hołówka - Metafizyka prenatalna kościoła[/link][/li]

[li][link=http://www.rp.pl/artykul/234194.html]Ksiądz kardynał Stanisław Dziwisz - Poszukującym Prawdy[/link][/li][/ramka][/b][/ul]

Od wielu tygodni media, etycy, właściciele klinik zapłodnienia pozaustrojowego i politycy szantażują nas moralnie, dowodząc, że nie wolno być przeciw in vitro. Argumentem nieodmiennie są pary, które ze łzami w oczach opowiadają, jak bardzo pragnęły mieć dzieci, i zapewniają, że dopiero in vitro pozwoliło im to pragnienie zrealizować.

A potem – gdy już się przypomni, ile takich par jest w Polsce – informuje się, że na drodze do ich szczęścia stoi Kościół katolicki oraz wysługujący się mu politycy (czyli Jarosław Gowin, którego ustawa – o czym warto pamiętać – jest sprzeczna z nauczaniem Kościoła, a wypływa jedynie z konsekwentnego traktowania zapisów polskiej konstytucji). Z fantazją i samozadowoleniem autorzy takich materiałów (niekiedy – jak prof. Hołówka z tytułami profesorskim) dowodzą, że teologia, metafizyka i nauczanie Kościoła w istocie wykluczają stanowisko Watykanu, a on sam, decydując się na sprzeciw wobec metod zapłodnienia pozaustrojowego, skazuje się na anachronizm i krzywdzi bezpłodne pary.

Pozostało 88% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!