Spokojnie z tą tarczą

Ribbentrop – Mołotow. Druga Jałta. Zdrada sojusznika. Tak wielu komentatorów w Polsce przyjęło wiadomość o amerykańsko-rosyjskich targach w sprawie tarczy. Niesłusznie, bo Polska wcale nie musi na tym stracić – twierdzi publicysta „Rzeczpospolitej”

Aktualizacja: 10.03.2009 07:18 Publikacja: 10.03.2009 00:56

Odkładanie w czasie decyzji w sprawie budowy tarczy antyrakietowej pozwala wywierać Amerykanom nieus

Odkładanie w czasie decyzji w sprawie budowy tarczy antyrakietowej pozwala wywierać Amerykanom nieustającą presję na Moskwę bez przesądzania czegokolwiek. Na zdjęciu sekretarz stanu USA Hillary Clinton i szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow w Genewie, marzec 2009 r.

Foto: AFP

Kreml może odczuwać satysfakcję. Umiejętnie podkręcona przez rosyjskie media informacja o rzekomo tajnym liście Baracka Obamy do Dmitrija Miedwiediewa zawierającym rzekomą propozycję przehandlowania tarczy za pomoc w neutralizacji irańskiego zagrożenia atomowego spełniła swoje zadanie. Bo choć okazało się, że list nie był wcale tajny i nie zawierał takiej propozycji, wiadomość poszła w świat i pobudziła antyamerykańskie nastroje w Polsce.

[srodtytul]Subtelna gra[/srodtytul]

Tymczasem rzeczywistość wcale nie jawi się w aż tak ponurych dla nas barwach, jak to przedstawiają moskiewscy spece od medialnej dywersji.

Owszem, Amerykanom na razie nie spieszy się z tarczą. Z paru powodów. Niektóre z nich mają charakter prozaiczny: nowa administracja chce najpierw dokładnie przeanalizować politykę rządu George’a Busha, a wiele kluczowych stanowisk w Departamencie Stanu i Pentagonie pozostaje nieobsadzonych, nie ma więc komu dokonać głębszej rewizji. Co więcej, w obecnej sytuacji budżetowej ociąganie się z wydatkami jest jak najbardziej zrozumiałe.

Poza tym zagrożenie dla Ameryki ze strony Iranu jest wciąż oddalone w czasie. Nawet jeśli prawdą jest to, co ostatnio podał głównodowodzący amerykańskiej armii admirał Michael Mullen, że Teheran dysponuje już materiałem radioaktywnym wystarczającym do zbudowania jednej głowicy, to wciąż nie ma technologii pozwalającej mu na budowę rakiet dalekiego zasięgu i w najbliższych kilku latach raczej jej mieć nie będzie.

[wyimek]Na razie musimy pełnymi garściami czerpać z tego, co Amerykanie zapewnili nam w umowie. Jedna bateria to niby mało, ale jeśli chodzi o symbolikę – całkiem sporo, jej obecność świadczyć bowiem będzie o podjęciu przez USA zobowiązania o obronie Polski[/wyimek]

Pośpiechu więc nie ma, a ociąganie się z tarczą daje Ameryce użyteczny instrument w subtelnej i skomplikowanej grze strategicznej, jaką prowadzi z Rosją. Wiceprezydent Joe Biden, sekretarz obrony Robert Gates, szefowa dyplomacji Hillary Clinton czy generał James Jones pełniący funkcję doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego – to są doświadczeni realiści niemający złudzeń co do charakteru władzy na Kremlu.

W dobie kryzysu amerykańskich wpływów na świecie Waszyngton nie potrzebuje jednak jeszcze jednego wroga, tym bardziej że z Rosjanami ma do załatwienia parę ważnych spraw. Iran to tylko jedna z nich. Inna to pomoc w zaopatrzeniu wojsk koalicyjnych walczących w Afganistanie. Amerykanów czekają też wkrótce trudne rozmowy z Rosjanami w sprawie redukcji zbrojeń nuklearnych i nierozprzestrzeniania broni masowego rażenia.

[srodtytul]Narzędzie presji[/srodtytul]

Republikańscy kongresmeni zarzucają Obamie, że w kontekście tych negocjacji popełnia błąd, pozbywając się już na początku rozgrywki ważnej karty w postaci tarczy. Nie wydaje się jednak, by taka ocena była w pełni uzasadniona. Zauważmy: nikt w amerykańskiej administracji nie twierdzi, że tarczy nie będzie. Wręcz przeciwnie, wszyscy – od prezydenta Obamy aż po średniego szczebla urzędników Departamentu Stanu – mówią to samo: nie rezygnujemy z tego projektu, potrzebujemy jedynie trochę więcej czasu. Nacisk, z jakim administracja podkreśla swe przywiązanie do idei tarczy, jest wymowny.

Takie podejście jest nie tylko zgodne z wyborczymi wypowiedziami Obamy, który twierdził w kampanii, że nie jest przeciwnikiem tarczy, ale będzie potrzebował czasu, by się upewnić co do jej opłacalności i skuteczności. Jest także przydatne w kształtowaniu relacji z Rosją. Moskwa przez wiele miesięcy wściekała się, oskarżając Waszyngton o to, że się z nią w sprawie tarczy nie konsultuje i zarzucając Amerykanom, że system skierowany jest tak naprawdę nie przeciw Iranowi, lecz przeciw Rosji. Rząd Obamy mówi więc Moskwie: nie chcemy budować tej bazy przeciw wam, tylko przeciwko Iranowi, ale jeśli zagrożenie ze strony Teheranu przestanie istnieć, zniknie główny powód, dla którego chcemy ją budować. A więc postarajcie się!

To zupełnie inne stanowisko, niż: my dajemy spokój z tarczą, a wy próbujecie coś zrobić z Iranem. W podejściu Waszyngtonu ostateczna decyzja w sprawie bazy uzależniona jest od efektów rosyjskiego działania. Jej odkładanie w czasie pozwala wywierać Amerykanom nieustającą presję na Moskwę bez przesądzania czegokolwiek. Co więcej, jeśli ostatecznie okaże się, że Rosjanie nie potrafili lub nie chcieli wywrzeć skutecznego nacisku na Teheran i wobec dalszych postępów irańskiego programu nuklearnego Waszyngton uzna w końcu, że bazę w Polsce trzeba jednak budować, Moskwa nie będzie mogła powiedzieć, że administracja Obamy nie próbowała wyjść naprzeciw rosyjskim obawom i zastrzeżeniom.

[srodtytul]Amerykanie na polskiej ziemi[/srodtytul]

Jednocześnie Amerykanie zapewniają, że dotrzymają zobowiązań wobec Polski wynikających z podpisanej latem zeszłego roku umowy. To ważny sygnał. Tarcza sama w sobie jest potrzebna Polsce tylko na tyle, na ile potrzebna jest Ameryce. Nie powinniśmy zapominać, że jest to system amerykański, za amerykańskie pieniądze, mający służyć amerykańskim interesom. Warszawa była nim żywotnie zainteresowana nie dlatego, że grozi nam niebezpieczeństwo ze strony Iranu, ale dlatego, że zależy nam na amerykańskiej obecności na polskiej ziemi. Obecność w postaci małej bazy systemu, którego przydatność stoi pod znakiem zapytania w oczach amerykańskich przywódców, to nie do końca to, o co nam chodzi.

Jeśli Amerykanie za jakiś czas uznają, że jednak tarcza w Polsce rzeczywiście jest im potrzebna – będzie znakomicie. Jeśli okres ich „refleksji” będzie się wydłużał – jeszcze lepiej, mając bowiem w tyle głowy, że polska współpraca może się okazać w którymś momencie niezbędna, będą nieco bardziej wrażliwi na nasze opinie i interesy.

[srodtytul]Nie dać się sprowokować[/srodtytul]

Tymczasem musimy pełnymi garściami czerpać z tego, co Amerykanie zapewnili nam w umowie. Jedna bateria to niby mało, ale jeśli chodzi o symbolikę – całkiem sporo, jej obecność świadczyć bowiem będzie o podjęciu przez Amerykanów zobowiązania o obronie Polski. Umowa otwiera też furtkę dla amerykańskiej pomocy w procesie modernizacji polskich sił zbrojnych.

Polska ma więc w skomplikowanej rozgrywce wokół tarczy sporo do wygrania. Nawet jeśli baza w Polsce ostatecznie nie powstanie, wcale nie musimy na tym stracić, szczególnie jeśli współpraca amerykańsko-rosyjska zaowocuje wzrostem zaufania między Zachodem i Moskwą i spadkiem rosyjskiej agresywności wobec sąsiadów. Ważne będzie nie tylko, jak administracja Obamy rozegra swoją partię szachów z Rosjanami. Istotne będzie także to, czy Polakom uda się zachować spokój i chłodny ogląd sytuacji. Wyjątkowo chaotyczna i wrzaskliwa natura dyskursu publicznego w Polsce temu nie sprzyja, ważne jednak, by nie dawać się sprowokować.

Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!