Niejasne decyzje załogi prezydenckiego tupolewa

Dlaczego dowódca Tu-154 nie wyłączył autopilota, gdy podchodził do lądowania? Mógł zmylić go głęboki jar

Publikacja: 21.05.2010 04:42

Na zdjęciu szczątki samolotu TU-154M na miejscu wypadku w Smoleńsku

Na zdjęciu szczątki samolotu TU-154M na miejscu wypadku w Smoleńsku

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński Kub Kuba Kamiński

Informację o włączonym niemal do ostatniej chwili autopilocie pominięto, prezentując w środę raport z badań Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK). Do polskich mediów dopiero dotarła, gdy dziennikarze zapoznali się z materiałami MAK.

– To było przypadkowe przeoczenie, a informacja mało istotna – przekonuje „Rz” osoba zbliżona do rosyjskiej komisji.

Ale piloci i eksperci, z którymi rozmawiała „Rz”, twierdzą, że jest ważna. – Może wskazywać na to, że załoga nie wiedziała, na jakiej wysokości leci – mówią.

– Gdy samolot był na wysokości 120 m, która była w tej sytuacji wysokością decyzyjną, a pilot zdecydowałby o lądowaniu, powinien wyłączyć autopilota i przejść na sterowanie ręczne – tłumaczy płk Piotr Łukaszewicz, były szef oddziału szkolenia lotniczego Dowództwa Sił Powietrznych. Autopilot został jednak wyłączony dopiero ok. pięciu sekund przez uderzeniem skrzydłem w drzewo. – Może to świadczyć o tym, że załoga nie miała świadomości i rozeznania, na jakiej wysokości znajduje się samolot – ocenia płk Łukaszewicz.

Uważa, że wyłączenie autopilota pięć sekund przed uderzeniem w drzewo wskazuje na to, iż dopiero wtedy załoga zorientowała się, jak blisko ziemi jest samolot i podjęła działania, by nie dopuścić do zderzenia. – Myślę, że wtedy próbowali przejść na wznoszenie i zwiększyli obroty silnika, ale było za późno – mówi pułkownik.

Tymczasem rosyjska gazeta „Kommiersant” obwinia pilota. „Dowódca, wykonując nieprecyzyjne podejście do lądowania, włączył reżim autopilota, czego kategorycznie nie powinien robić” – wynika ze słów cytowanego anonimowego eksperta z MAK. Twierdzi on, że „dowódca wprowadził do autopilota prędkość zniżania 4 m/s i rozpoczął lądowanie, sądząc, że przy tych parametrach podwozie dotknie ziemi na początku pasa startowego”. Według ekspertów „Kommiersanta” fatalną rolę w katastrofie odegrał głęboki parów, który jest przed lotniskiem. Gdy Tu-154 leciał nad nim i ziemia zaczęła uciekać w dół, nawigator miał wpaść w panikę i informować dowódcę, że idą powyżej kursu i nie trafią na pas. Wtedy pilot miał zwiększyć prędkość zniżania dwukrotnie – do 8 m/s. Parów się skończył, zaczęło się zbocze wzgórza, a lotnicy „zapomnieli o zwiększonej prędkości zniżania” – twierdzi gazeta. Usiłując ratować sytuację, mieli nie słuchać kontrolera z ziemi.

Ile w tej wersji jest prawdy? – Nawet jeśli piloci popełnili błąd, to jeśli samolot zaczyna się za szybko i stromo zniżać, wieża powinna reagować – mówi „Rz” rosyjski pilot. 

Naczelny prokurator wojskowy płk Krzysztof Parulski zapowiedział wczoraj, że polscy śledczy chcą sami zbadać zapisy czarnych skrzynek. Ujawnił też, że ponownie przeszukano teren katastrofy. Niczego nie odnaleziono.

Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Bank Pekao S.A. uruchomił nową usługę doradztwa inwestycyjnego
Materiał Promocyjny
Garden Point – Twój klucz do wymarzonego ogrodu
Wydarzenia
Czy Unia Europejska jest gotowa na prezydenturę Trumpa?
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
Cyberprzestępczy biznes coraz bardziej profesjonalny. Jak ochronić firmę
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Materiał Promocyjny
Pogodny dzień. Wiatr we włosach. Dookoła woda po horyzont