Piłkarzy jest w Czarnogórze 9 tysięcy, niewiele więcej niż w Anglii klubów. Ligą interesuje się garstka zapaleńców: na trybunach rzadko siada więcej niż tysiąc widzów, a po boiskach biegają ci, którym jeszcze się nie udało wyrwać do zagranicznego klubu albo nigdy się nie uda.
Piłkarze zarabiają tutaj średnio po tysiąc euro miesięcznie, w polskiej ekstraklasie pewnie magazynierzy najlepszych klubów dostają więcej. Nawet niektóre drużyny waterpolo – Czarnogórcy są w nim potęgą – miewają większe budżety niż piłkarskie. Więc kto dobrze kopie, marzy, żeby się stąd wyrwać.
[srodtytul]Najmłodsi w Europie[/srodtytul]
To nie musi być od razu marzenie o włoskiej Serie A, gdzie grają największy idol Czarnogóry Mirko Vucinić z Romy i kandydat na idola Stevan Jovetić z Fiorentiny, albo o Portugalii, gdzie w Sportingu Lizbona zarabia Simon Vukcević. Większości muszą wystarczyć kluby z drugiego, trzeciego i dalszych szeregów europejskiej piłki. Mladen Kascelan gra w Jagiellonii Białystok, we wtorkowym meczu na Wembley, w którym Czarnogóra zatrzymała Anglię, remisując 0:0, był rezerwowym.
Gdyby skład Czarnogórców na to spotkanie zapisać nazwami klubów, w których grają reprezentanci, wyglądałby tak: w bramce Fehervar, w obronie Partizan Belgrad, Spartak Nalczyk – rewelacja tego sezonu w Rosji, ale dotychczas symbol przeciętności, dalej Lokomotiw Moskwa i znów Spartak Nalczyk. W pomocy Sporting Lizbona, szwajcarskie FC Luzern, Greuther Fuerth z niemieckiej drugiej ligi, Amkar Perm ze strefy spadkowej rosyjskiej ligi, amerykańskie DC United, a w ataku FK Rijeka. Taka reprezentacja przyjechała na Wembley i zagrała na nosie milionerom z Premiership.