Powodem był fatalny stan lotniska. Prokuratura wojskowa oficjalnie potwierdza, że Rosjanie tuż przed wizyta głowy polskiego państwa musieli "odtworzyć infrastrukturę" lotniska.
Informację potwierdził również były ambasador w Moskwie Jerzy Bahr. - Strona polska otrzymała informację, że to lotnisko jest w innym stanie, niż było poprzednio - stwierdził.
Dyplomaci i funkcjonariusze Biura Ochrony Rządu dotarli do Smoleńska samochodami 5 kwietnia. Następnego dnia rano ruszyli w kierunku lotniska. W drodze poinformowano ich poprzez polską ambasadę w Moskwie, że "możliwości obejrzenia lotniska nie ma". Grupa pojechała więc do Katynia.
Według zeznań polskiego dyplomaty Rosjanie nie chcieli powiedzieć, jakiego sprzętu brakuje na lotnisku i w jaki sposób chcą "odtworzyć infrastrukturę".
- Zapewniali, że lotnisko to będzie gotowe na przylot naszych delegacji. Nie podawali żadnych szczegółów, jakie prace na tym lotnisku będą wykonywane – zeznał w wojskowej prokuraturze Dariusz Górczyński, który wiosną był naczelnikiem wydziału Federacji Rosyjskiej w departamencie wschodnim MSZ.