Jedna zaczyna płakać.
Rosjanie, setki, przez całą niedzielę przychodzili składać kwiaty i zapalać znicze pod kamieniem. Polacy – pod stojącym cztery metry dalej krzyżem. – My zapalamy znicze pod krzyżem, a nie pod tą tablicą, tą... nową – mówi wąsaty kierowca tira. Z grupą kolegów odwiedzają smoleńskie lotnisko od roku.
Nadchodzi ze zniczami grupa ciemno ubranych mężczyzn. – Jesteśmy z BOR, przygotowujemy wizytę prezydenta Komorowskiego, rok temu czekaliśmy tu na prezydenta Kaczyńskiego. I na naszych kolegów.
Pod krzyżem trwa msza. Odprawia ją kapłan z Wileńszczyzny. Uczestniczy w niej pielgrzymka kilkunastu tamtejszych Polaków.
Nie wiadomo, kto zabijał
Pod rozwidloną brzozą, w której pniu utkwił fragment poszycia tupolewa, rosyjski dziennikarz z najważniejszego kanału 1. państwowej telewizji tłumaczy swojemu kierowcy, jak leciał i jak spadał Tu-154. – Wot, tam stracił lotkę, jeszcze ściął mniejsze brzózki, ale trafił na tę większą, o – taką, tam skrzydło i koniec. A myśmy wtedy w Moskwie jechali nagrywać Putina. Przez telefon nam powiedzieli, że nie do Putina, tylko zaraz na lotnisko mamy lecieć.
O zamianie tablic na kamieniu podobno jeszcze nie słyszał. Gdy się dowiaduje o zniknięciu z nowej tablicy frazy o Katyniu, mówi, że to dobrze, bo sprawa katyńska nie jest rozwikłana, nie wiadomo, kto mordował.