Wczoraj CBA zatrzymało Jacka D., naczelnika z Komendy Głównej Policji, i właścicieli spółki informatycznej NetLine Group z Wrocławia – braci Jacka W. i Grzegorza W. To dalszy ciąg śledztwa w sprawie największej korupcji w administracji publicznej od początku wolnej Polski. W sprawę jest uwikłanych tak wiele osób, że CBA nie chce się dzielić swoją wiedzą nawet z innymi służbami. Zarzuty postawiono już siedmiu osobom – policjantom, urzędnikom i dyrektorom firm informatycznych – IBM i HP.
To dopiero wierzchołek góry lodowej. Choć wszelkie szczegóły akcji CBA są utrzymywane w tajemnicy, z naszych informacji wynika, że operacja ma taką skalę, że moce przerobowe biura są na wyczerpaniu.
– Chętnie podzielilibyśmy się pracą z policją i innymi służbami. Pojawiły się jednak przesłanki wskazujące, że w infoaferę są zaangażowane osoby z kierownictw tych instytucji – mówi „Rz" funkcjonariusz CBA.
Biuro nie wyklucza kolejnych zatrzymań. Jak wynika z naszych informacji, gromadzi materiał, który może zaowocować postawieniem zarzutów szefom polskich gałęzi światowych koncernów informatycznych. W kolejce mogą też czekać prezesi dużych firm z sektora finansowego i energetycznego. – Musimy ustalić, czy centrale koncernów informatycznych miały świadomość, że za sukcesami ich polskich oddziałów stoi zorganizowana korupcja – mówi funkcjonariusz CBA. Dodaje, że wielomilionowe środki na łapówki gromadzone na specjalnych funduszach jest bardzo ciężko wykryć. – Potrzebujemy w tej sprawie międzynarodowej pomocy prawnej – mówi.
Wczorajsze zatrzymania mają związek z zamówieniami na sprzęt i usługi teleinformatyczne dokonywanymi przez Centrum Projektów Informatycznych MSWiA. W październiku CBA zatrzymało już Andrzeja M., byłego dyrektora CPI. Według prokuratury tylko łapówki dla niego – miały je wręczać Netline, IBM i HP – sięgnęły 4 mln zł. Z kolei naczelnik Jacek D. miał wziąć od NetLine 14 tys. zł. W latach 2008 – 2011 spółka zrealizowała dwa zamówienia na zlecenie KGP o wartości 6,5 mln zł.
CBA oprócz zatrzymań odniosło wczoraj inny sukces. Sąd uznał, że była posłanka PO Beata Sawicka, wobec której biuro prowadziło akcję, jest winna m.in. płatnej protekcji. Została skazana na trzy lata więzienia.