Włoska instrukcja obsługi męża

Tym razem oczekiwania Włochów są skromne – ćwierćfinał. Nadzieje pokładają nie w piłkarzach, ale w geniuszu trenera Cesare Prandellego.

Publikacja: 11.06.2014 02:16

Mario Balotelli – może Włochów uskrzydlić lub pogrążyć, bo jest piłkarzem nieprzewidywalnym

Mario Balotelli – może Włochów uskrzydlić lub pogrążyć, bo jest piłkarzem nieprzewidywalnym

Foto: AFP

Włoskie telewizje w różnych sosach odgrzewają cztery mundialowe sukcesy squadra azzurra. Pokazują mecze przeplatane wywiadami, czarno-białe filmy sprzed wojny, hiszpański tryumf w 1982 roku i berlińską noc sprzed 8 lat. Telewizja RAI nadaje cykl programów poświęconych niezapomnianym drużynom, także polskiej z 1974 roku. Zaproszono mnie do tej audycji jako Polaka i świadka wydarzeń. W czasie programu Włosi dzwonili, esemesowali i żywo komentowali na stronie internetowej RAI grę Deyny, Laty i Tomaszewskiego. Italia pamięta.

Turniej jak zwykle usadzi futbolocentryczną Italię przed telewizorem. Z setki najliczniej oglądanych programów w ciągu ostatnich dziesięciu lat na pierwszych 50 miejscach są mecze futbolowe z berlińskim finałem w 2006 r. na czele (blisko 30 mln widzów, a więc połowa populacji). Dlatego pisma i programy telewizyjne dla pań to ostatnio głównie instrukcje obsługi męża lub partnera w krytycznym dla związków czasie mundialu.

Kobiecy dodatek do „Corriere della Sera" tłumaczy, że z mężem jak z futbolem: najważniejszy jest timing. I radzi, żeby drobne sprawy załatwiać w czasie meczu, najlepiej stając przed ekranem, ale z poważniejszymi poczekać na wiktorię squadra azzurra.

Wszyscy jednak zdają sobie sprawę, że na tym turnieju o włoskie wiktorie może być bardzo trudno. Z jednej strony futbolowy związek wypłaci piłkarzom premie dopiero wtedy, gdy drużyna zakwalifikuje się do półfinału, a z drugiej fachowcy, nawet kapitan Gianluigi Buffon, twierdzą, że ten zespół stać co najwyżej na ćwierćfinał. Tym bardziej że jak z papierowych  kalkulacji wynika, wówczas na drodze Włochów staną  artyści z Hiszpanii.

Buffon mówi skromnie: „Zdajemy sobie sprawę, że dziś pół stopnia wyżej od nas stoją Brazylia, Argentyna, Hiszpania i Niemcy. My jesteśmy w grupie outsiderów z Francją, Urugwajem, Anglią i Holandią".

Ojciec i moralna busola

W przeprowadzonych ostatnio mundialowych sondażach Włosi po raz pierwszy w historii o wiele większe szanse na zwycięstwo dają rywalom, konkretnie Brazylii, niż swojej reprezentacji. Socjologowie  tłumaczą, że w dobie głębokiego kryzysu Włochom trudno wykrzesać z siebie choćby odrobinę optymizmu.

Natomiast znawcy futbolowej psychologii wskazują na trzy przyczyny: wciąż żywą traumę MŚ 2010, gdy broniący tytułu Włosi zajęli ostatnie miejsce w łatwej grupie (Słowacja, Nowa Zelandia i Paragwaj), coraz gorszą postawę włoskich klubów w europejskich rozgrywkach i po trzecie i najważniejsze – symptomy, że ogień futbolowej rewolucji, który trener Cesare Prandelli rozpalił w kadrze, przygasa.

Gdy Marcello Lippi i jego drużyna wywalczyli tytuł w Berlinie, Italia wpadła w ekstazę, ale nikt się dość siermiężną grą squadra azzurra nie zachwycał. Massimo Gramellini napisał w „La Stampa" bardzo trafne słowa: „To był futbol po włosku. Brzydki, ale skuteczny. Tradycyjna włoska potrawa futbolowa z zaledwie dwóch składników: ostrożności i sprytu. Defensywa to nasz sposób na życie. Niech inni obmyślają wielkie scenariusze. My potrafimy je tylko obracać wniwecz. Gdy zmusić Włocha do rozdawania kart, to albo oszuka, albo się zezłości, albo wszystko popsuje. Ale gdy nie musi prowadzić gry, z kart, które mu dadzą do ręki, potrafi wyczarować cuda".

Cztery lata później po blamażu w RPA erę Włochów nazwano mezozoikiem, bo wtedy wymarły dinozaury, i „Czasem ApokaLippi", a potem selekcjonerem został Prandelli. Jego Fiorentina grała atakujący, odważny futbol, który guru włoskich komentatorów piłkarskich Mario Sconcerti nazwał „wzruszającym i żarliwym".

Z licznych świadectw piłkarzy wynika, że głęboko wierzący Prandelli uczył ich futbolu, ale równocześnie prawego życia, w którym trzeba się kierować uczciwymi zasadami. Szczególnie tym młodszym, gdy było trzeba, zastępował ojca i był moralną busolą. Dlatego squadra azzurra trenowała w kalabryjskiej dziurze Pizziconi na stadionie zbudowanym na terenie odebranym mafii. Dlatego Prandelli powołał na zgrupowanie piłkarza Gubbio (Serie B) Simone Farinę, który nie przystał na propozycję sprzedania meczu i poinformował o tym policję.

Przede wszystkim jednak Prandelli diametralnie zmienił sposób gry zespołu na „niewłoski", z mocnym akcentem na posiadanie piłki i kreowanie kombinacyjnej gry, na wymianę szybkich podań po ziemi, najlepiej do przodu. Postawił na zespół, na system gry. Jak sam przyznał, poza Mario Balotellim żaden z jego piłkarzy nie ma szans na Złote Buty czy Złotą Piłkę, więc nie pozostało mu nic innego, jak stworzyć drużynę. Podczas Euro 2012 widzieliśmy, że plan się powiódł i Prandelli doprowadził Włochów do finału (porażka 0:4 z Hiszpanią).

Rok później Włosi ładnie grali w Brazylii podczas Pucharu Federacji (trzecie miejsce), śpiewająco zakwalifikowali się na mundial, ale we wrześniu ubiegłego roku coś się zacięło. Przyszła porażka z Hiszpanią (0:1) i cała seria remisów, w tym ostatni kompromitujący z Luksemburgiem (1:1), choć Włosi grali w najmocniejszym składzie.

Świetny Immobile

„Gazzetta dello Sport" nazwała wyprawę do Brazylii „W poszukiwaniu straconego gola", ale Prandelli musi też szukać utraconego poczucia bezpieczeństwa w obronie (aż 15 bramek straconych w ostatnich 12 meczach) i kogoś, kto zastąpi pomocnika Riccardo Montolivo (złamał nogę w meczu z Irlandią 31 maja). Statystyki w porównaniu z tymi z Euro 2012 mówią, że Włosi są teraz częściej przy piłce, ale strzelają rzadziej i stwarzają mniej sytuacji. Zespół gdzieś zgubił błysk i Prandelli musiał odkurzyć wolnego, ale kreatywnego Antonio Cassano. W ostatniej próbie trener w niedzielę przeciw Fluminense sprawdzał dublerów, którzy wygrali 5:3 i spisywali się dużo lepiej niż pierwszy zespół w meczu z Luksemburgiem. Świetnie wypadł strzelec trzech bramek Ciro Immobile, zastępca Lewandowskiego w Borussii Dortmund.

Niepokój o losy drużyny w Brazylii jest ogromny. Oczywiście wszyscy żyją nadzieją, że Prandelli w chwili natchnienia znajdzie kamień filozoficzny i zespół będzie grał natchnioną piłkę jak na Euro 2012. Pierwszy mecz Włosi grają z Anglikami. Wszyscy się głowią, kto poza pewniakami (Buffon, Chiellini, De Rossi, Pirlo i Balotelli) wybiegnie na boisko.

Włoskie telewizje w różnych sosach odgrzewają cztery mundialowe sukcesy squadra azzurra. Pokazują mecze przeplatane wywiadami, czarno-białe filmy sprzed wojny, hiszpański tryumf w 1982 roku i berlińską noc sprzed 8 lat. Telewizja RAI nadaje cykl programów poświęconych niezapomnianym drużynom, także polskiej z 1974 roku. Zaproszono mnie do tej audycji jako Polaka i świadka wydarzeń. W czasie programu Włosi dzwonili, esemesowali i żywo komentowali na stronie internetowej RAI grę Deyny, Laty i Tomaszewskiego. Italia pamięta.

Pozostało 92% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Najszybszy internet domowy, ale także mobilny
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!
Materiał Promocyjny
Polscy przedsiębiorcy coraz częściej ubezpieczeni