– Próbowano odebrać mi te nagrania, a kiedy się nie udało, oskarżono mnie m.in. o znieważenie policjantki i groźby pozbawienia jej życia. To narzeczona pirata, a ja nie wiedziałem nawet, że człowiek, który dopuścił się licznych wykroczeń, to funkcjonariusz – mówi pan Tomasz. Kiedy „Rz" zainteresowała się sprawą, policja zaczęła ją wyjaśniać.
Pan Tomasz jest menedżerem z Warszawy, członkiem zarządu m.in. spółki giełdowej. W jedną z wrześniowych sobót jechał z narzeczoną stołeczną al. Sikorskiego. – Nagle przed przejściem minął nas renault megane. Auto wpadło na pasy między pieszych a rowerzystę i szybko się oddaliło. Zatrąbiłem. Kierowca odwrócił się i pokazał środkowy palec – mówi „Rz".
Wspomina, że renault cały czas jechało bardzo szybko, wyprzedzało inne auta na podwójnej ciągłej, na przejściach zajeżdżało drogę, a Puławską przejechało przy czerwonym świetle. – Na kolejnym rondzie kierowca jechał pod prąd – mówi pan Tomasz.
Wyczyny pirata z renault megane zarejestrował, a nagrania oddał narzeczonej. Gdy menedżer skręcał pod swój blok, tuż obok komisariatu zobaczył, że stoi tam auto pirata. Postanowił więc pójść i sprawę wyjaśnić.
– Gdy ten mężczyzna mnie zobaczył, zapytał czego chcę. Powiedziałem, że mam nagrania jego wyczynów na drodze i zamieszczę je w internecie.