Nagrał pirata z policji. Ma zarzuty

Funkcjonariusze przyszli do domu zatrzymać kierowcę, który wcześniej nagrał drogowe wykroczenia ich kolegi. – To nadużywanie władzy – twierdzi ekspert.

Publikacja: 15.10.2014 22:00

Pan Tomasz nagrał kamerką zainstalowaną w samochodzie m.in., jak policjant gna uliczką, na której ob

Pan Tomasz nagrał kamerką zainstalowaną w samochodzie m.in., jak policjant gna uliczką, na której obowiązuje ograniczenie prędkości do 30 km/h (jego auto widoczne w głębi, na końcu drogi)

Foto: Rzeczpospolita

– Próbowano odebrać mi te nagrania, a kiedy się nie udało, oskarżono mnie m.in. o znieważenie policjantki i groźby pozbawienia jej życia. To narzeczona pirata, a ja nie wiedziałem nawet, że człowiek, który dopuścił się licznych wykroczeń, to funkcjonariusz – mówi pan Tomasz. Kiedy „Rz" zainteresowała się sprawą, policja zaczęła ją wyjaśniać.

Pan Tomasz jest menedżerem z Warszawy, członkiem zarządu m.in. spółki giełdowej. W jedną z wrześniowych sobót jechał z narzeczoną stołeczną al. Sikorskiego. – Nagle przed przejściem minął nas renault megane. Auto wpadło na pasy między pieszych a rowerzystę i szybko się oddaliło. Zatrąbiłem. Kierowca odwrócił się i pokazał środkowy palec – mówi „Rz".

Wspomina, że renault cały czas jechało bardzo szybko, wyprzedzało inne auta na podwójnej ciągłej, na przejściach zajeżdżało drogę, a Puławską przejechało przy czerwonym świetle. – Na kolejnym rondzie kierowca jechał pod prąd – mówi pan Tomasz.

Wyczyny pirata z renault megane zarejestrował, a nagrania oddał narzeczonej. Gdy menedżer skręcał pod swój blok, tuż obok komisariatu zobaczył, że stoi tam auto pirata. Postanowił więc pójść i sprawę wyjaśnić.

– Gdy ten mężczyzna mnie zobaczył, zapytał czego chcę. Powiedziałem, że mam nagrania jego wyczynów na drodze i zamieszczę je w internecie.

Wtedy on wślizgnął się do mojego auta, bo szyby były odkręcone, i zaczął szukać kamery – opowiada pan Tomasz. – Wyciągnąłem intruza i powaliłem na ziemię. Z komisariatu wyszli policjanci i zaczęli się przyglądać. Jakaś policjantka krzyknęła: Jedziemy!.

Ale pirat nie rezygnował. – Naparł na mnie, próbował uderzyć. Odepchnął mnie. Znajomej policjantce kazał wezwać posiłki. Groził, że mnie urządzi – opowiada menedżer. Po chwili przełożony policjantów kazał, by pan Tomasz pojechał do domu. Ale to nie był koniec. Po godzinie go jego drzwi zapukali funkcjonariusze. – Przyjechali mnie zatrzymać. Chcieli założyć kajdanki. Po prośbach odstąpili – opowiada pan Tomasz. Mężczyznę zawieziono do komendy i na kilka godzin osadzono w areszcie. Potem usłyszał zarzuty. – Miałem porwać mundur policjantce, a przecież ona stała kilka metrów dalej. I tak jak pirat, jej chłopak, zresztą, jak się okazało, policjant, też mi groziła – mówi Tomasz.

W nocy został zwolniony do domu. – Na jakiej podstawie mnie zatrzymano? Policja nie miała żadnego nakazu, a to przetrzymywanie to już była forma znęcania się – uważa.

Złożył więc do prokuratury zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez policjantów. W tej chwili śledczy zastanawiają się, która prokuratura zajmie się doniesieniem. Równocześnie prokuratura na Mokotowie rozpatruje sprawę przeciwko panu Tomaszowi z doniesienia policji.

Co na całą sprawę policja? Dlaczego kierowcę zatrzymywano w domu? Czy stanowił zagrożenie? – Okoliczności zatrzymania mężczyzny są wyjaśniane w toku czynności, które polecił przeprowadzić komendant rejonowy. Mają wyjaśnić, czy działania policjantów były prawidłowe – mówi Magdalena Bieniak z mokotowskiej policji. Postępowanie wszczęto 10 października, w dniu gdy „Rz" zapytała o sprawę. Zachowanie policjantów oburza eksperta. – Taka sytuacja to ewidentne nadużycie władzy przez policję – uważa karnista prof. Piotr Kruszyński. Dodaje, że poszkodowany powinien powiadomić też komendanta głównego policji.

– Próbowano odebrać mi te nagrania, a kiedy się nie udało, oskarżono mnie m.in. o znieważenie policjantki i groźby pozbawienia jej życia. To narzeczona pirata, a ja nie wiedziałem nawet, że człowiek, który dopuścił się licznych wykroczeń, to funkcjonariusz – mówi pan Tomasz. Kiedy „Rz" zainteresowała się sprawą, policja zaczęła ją wyjaśniać.

Pan Tomasz jest menedżerem z Warszawy, członkiem zarządu m.in. spółki giełdowej. W jedną z wrześniowych sobót jechał z narzeczoną stołeczną al. Sikorskiego. – Nagle przed przejściem minął nas renault megane. Auto wpadło na pasy między pieszych a rowerzystę i szybko się oddaliło. Zatrąbiłem. Kierowca odwrócił się i pokazał środkowy palec – mówi „Rz".

Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Garden Point – Twój klucz do wymarzonego ogrodu
Wydarzenia
Czy Unia Europejska jest gotowa na prezydenturę Trumpa?
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!