Siły irackie i kurdyjskie odebrały Daesh 40 proc. terytorium kontrolowanego w Iraku, a siły wspierane przez Zachód przejęły znaczącą jego część w Syrii. Jednak sukcesy militarne odnoszone w sercu powołanego przez dżihadystów "kalifatu" nie zdołały powstrzymać "ekspansji bojowników na Europę, Afrykę Północną i Afganistan", co skłania ekspertów do opinii, że walka z Daesh może potrwać długie lata - zaznacza "NYT".
Niektórzy politycy interpretowali niedawne ataki Daesh w Europie i Turcji jako oznakę rosnącej desperacji pokonywanych islamistów, jednak - pisze "NYT" - coraz więcej przedstawicieli władz i ekspertów podobne akty terroru postrzega raczej jako kolejny sygnał, że Daesh to problem, którego nie da się szybko ani łatwo rozwiązać.
"Władze po obu stronach Atlantyku zgadzają się, że Państwo Islamskie, które zagrabiło około miliarda dolarów z bankowych skarbców w Syrii i Iraku i jest powszechnie uznawane za jedno z najbogatszych ugrupowań zbrojnych w historii, to nadal twardy i zdolny do adaptacji przeciwnik" - podkreśla gazeta.
W irackim Mosulu i syryjskiej Ar-Rakce, uchodzącej za nieformalną stolicę kalifatu IS, wynagrodzenie bojowników obcięto o połowę. Amerykańskie władze zaznaczają jednak, że i tak przez wymuszenia, opłaty i podatki nakładane przez IS na podbitą ludność organizacja ta pobiera setki milionów dolarów i płaci swoim bojownikom. Mimo to zdaniem amerykańskiej administracji walka zbrojna z Daesh w Syrii i Iraku oraz prowadzone jednocześnie działania mające ograniczyć źródła finansowania tej organizacji przynoszą efekty i wzajemnie się napędzają.
Według szacunków USA dzięki amerykańskim nalotom na kontrolowane przez Daesh pola naftowe, rafinerie i ciężarówki cysterny udało się zmniejszyć wpływy IS z ropy o ok. jedną trzecią. Daesh zostało też wyparte z wielu miast i miasteczek, a ostatnie większe zwycięstwo odniosło blisko rok temu, zdobywając Ramadi, odbite zresztą przez irackie wojsko - przypomina "NYT".