Na wszystkie trzy ugrupowania prodemokratyczne (KO, SLD, PSL) oddano w sumie 8.958.824 głosów, natomiast na siły parademokratyczne (PiS, Konfederacja) niewiele więcej, bo 9.308.888 (zaś samo PiS otrzymało ich jedynie 8.051.935). To pokazuje, że obecny prezydent nie może spać spokojnie, jeśli opozycji uda się wprowadzenie do drugiej tury dobrego kandydata.
Na początku odrzućmy pomysły wystawienia przez całą opozycję jednego, wspólnego kandydata już w pierwszej turze i zagranie na niego od samego początku. To scenariusz mało realny, bowiem partie mają swoje interesy i logika procesów politycznych jest bezlitosna, a ci, którzy ją lekceważą, ponoszą poważne i negatywne tego konsekwencje. Ikonicznym przykładem takiej postawy jest zachowanie Unii Wolności w 2000 roku. Po prostu – partie, by zachować się w pamięci wyborców, muszą korzystać z każdej okazji by im się przypominać, a wybory prezydenckie są ku temu świetną okazją.