Kampania wyborcza jest bardzo widoczna – wynika z sondażu IBRiS przeprowadzonego dla „Rzeczpospolitej” i RMF FM. Jedynie 4,5 proc. ankietowanych nie dostrzega żadnych jej przejawów.
Na pytanie: „Jakie oznaki kampanii wyborczej dostrzega pan/pani wokół siebie?” (w sondażu była możliwość zaznaczania wielu odpowiedzi), aż 85,7 proc. wskazało „banery i plakaty na ulicach i przy drogach” (84 proc. wyborców obozu rządzącego, 90 proc. elektoratu opozycji, 87 proc. niezdecydowanych), na reklamę internetową wskazało 40,2 proc. ankietowanych (28 proc. wyborców PiS, 48 proc. opozycji, 18 proc. niezdecydowanych), reklamy telewizyjne i radiowe kandydatów na parlamentarzystów dostrzega 39,4 proc. badanych (58 proc. wyborców obozu rządzącego, 40 proc. elektoratu opozycji, 17 proc. niezdecydowanych), reklamy kandydatów przychodzące pocztą 18,1 proc. (12 proc. wyborców PiS, 16 proc. opozycji, 34 proc. niezdecydowanych), a na bezpośredni kontakt na ulicy z kandydatem na parlamentarzystę wskazało jedynie 13,5 proc. ankietowanych (15 proc. wyborców PiS, 17 proc. opozycji, 16 proc. niezdecydowanych). Co mówią nam te dane?
– Zaskakuje tak mało głosów wskazujących na bezpośredni kontakt wyborców z kandydatami. I jednak dziwi, mimo iż wynik nie jest najgorszy, że jedynie 40 proc. czerpie swoją wiedzę o wyborach z internetu – komentuje sondaż dr Mirosław Oczkoś, specjalista ds. marketingu politycznego.
Sondaż Kantar: Obecna opozycja w nowym Sejmie miałaby większość
Czy fakt, że tak mało osób czerpie wiedzę o kampanii z sieci, może przełożyć się na wyborczy wynik? – Wciąż jesteśmy społeczeństwem analogowym, a nie cyfrowymi. To ostatnia taka kampania, podczas której plakaty i banery oraz reklama zewnętrzna odgrywają tak dużą rolę. Te obrazki po prostu widzimy, a do internetu trzeba jednak wejść i kliknąć, żeby się czegoś dowiedzieć – mówi ekspert od marketingu i dodaje, że wciąż kandydaci na parlamentarzystów mogą zrobić wiele, żeby dotrzeć do wyborców poprzez „zwielokrotnione spotkania”.