Anna Materska-Sosnowska: Zła retoryka mobilizuje wyborców

Niebezpieczny język władzy skierowany jest do osób, które odpłynęły z PiS – mówi dr Anna Materska-Sosnowska (UW).

Publikacja: 22.09.2023 03:00

Dr Anna Materska-Sosnowska

Dr Anna Materska-Sosnowska

Foto: tv.rp.pl

Badanie fundacji More in Common wskazuje, że grupą obywateli, która jest najmniej zdecydowana na udział w wyborach, są kobiety, szczególnie młode (18–29). Czy partie polityczne dostrzegają problem i odpowiadają na społeczne postulaty kobiet?

Te badania pokazują też, że 75 proc. młodych kobiet uważa, że sprawy w Polsce idą w złym kierunku. Mieszczą się one przy tym w grupie 55 proc. wszystkich Polaków, którzy uważają, że sprawy idą w złym kierunku. Nastroje w polskim społeczeństwie są złe i to, co przebija się na pierwszy plan, to kwestia drożyzny. Wysokie ceny dociskają nas i determinują nastroje. Badania pokazały, że kobiety są zniechęcone do aktywności politycznej. Są przekonane, że ich głos ma małe znaczenie i niewiele można zmienić. To wynika z tego, że kobiety nie rozmawiają o polityce, i ze stłumienia kobiecej rewolucji z 2020 roku, czyli Strajku Kobiet. Rozbudowana klauzula sumienia spowodowała także zgony młodych kobiet będących już w ciąży. Na kobiety wpłynął także strajk nauczycielek i nauczycieli. Tam, gdzie zawody są sfeminizowane, tam lekceważy się kobiety. Tak samo jest z drożyzną, która przede wszystkim dotyka kobiety, bo przekłada się to na ich sytuację materialną i ogólny dobrostan, na podstawie którego organizują sobie życie.

Czytaj więcej

Akcja: mobilizacja! Gwiazdy w kampanii „Kobiety na wybory” zachęcają do głosowania

Czy liczba kandydatek w tych wyborach będzie taka sama jak w poprzednich? Wydaje się, że partie polityczne dostrzegły wreszcie problem „politycznej męskiej szatni”.

Wszystkie partie zauważyły ten problem. Zjednoczona Prawica także kieruje przekaz do kobiet, również do tych niezdecydowanych. Faktycznie, najlepiej odrobiły tę pracę Lewica i Koalicja Obywatelska. Widać to po tym, ile miejsc na listach zajmują kobiety, a także po tym, jakie lokaty na nich obejmują – często są to bardzo wysokie pozycje. Ciekawie pod tym względem wygląda warszawska lista Koalicji Obywatelskiej, gdzie na pierwszym miejscu mamy mężczyznę, czyli lidera Donalda Tuska, następnie trzy kobiety i dopiero potem kolejny mężczyzna. Rekordowa jest także liczba „jedynek”, które przypadają kobietom. Mam zresztą mieszane uczucia pod tym względem, bo z jednej strony powinny istnieć jakieś mechanizmy promocji kobiet, bo start jest nierówny, ale z drugiej strony nie możemy pomniejszać tego, że kobiety są świetnymi polityczkami i po prostu należą się im te miejsca. Proszę zwrócić uwagę, ile programów jest skierowanych do kobiet w ramach głównych partii. To nie są już tylko kwestie światopoglądowe, jak aborcja, ale również kwestie poprawy jakości życia i zrównania możliwości dla kobiet w firmach. Trzecia Droga mówi o wyrównaniu płac, PO – o wyrównaniu szans, a Lewica przedstawiła cały pakiet propozycji prokobiecych. Wszystko wskazuje na to, że te działania przyniosą efekt. Jeżeli mamy coraz trudniejsze warunki życia spowodowane drożyzną, to polityka publiczna schodzi na dalszy plan. A mężczyźni – zwłaszcza z partii rządzącej – mówiący o wojnie i zagrożeniu dodatkowo spychają nas w kanał mniejszej aktywności.

Czy afera wizowa wpłynie na poparcie PiS? A może wszyscy są już „impregnowani” na tego typu informacje?

Badania nie wskazują na to, żeby elektorat PiS traktował tę sprawę jako próbę ataku na władzę. Spoty PO o wizach mają największe zasięgi w kampanii i przebijają się również do wyborców PiS. Stąd też stanowcza odpowiedź PiS, czyli zaostrzenie retoryki ws. uchodźców i Ukraińców. PiS używa tej samej tonacji, co część najbardziej radykalnych prawicowych wyborców, żeby uzyskać ich poparcie kosztem Suwerennej Polski i Konfederacji. Problem polega na tym, że kampania kiedyś się skończy, ale negatywne nastroje i język z nami zostaną. To, że staliśmy się niepoważnym partnerem na arenie międzynarodowej, i to, w jaki sposób osłabiliśmy swoją pozycję w UE, także nie zmieni się dzień po wyborach. Nie przez przypadek Niemcy chciały zamknąć granicę z Polską przy wschodnich landach, obawiając się migracji z naszego kraju. Tego nie da się odrobić w dzień czy dwa. W UE dziwią się, co się takiego stało, że z największego orędownika i przyjaciela Ukrainy staliśmy się jej tak nieprzychylni, tylko dlatego, że chcemy nałożyć na nią embargo.

Czy wątki międzynarodowe stosowane przez władze w kampanii wpłyną na niezdecydowanych wyborców?

Grupa niezdecydowanych wyborców to około 16 proc. Niewielu z nich deklaruje chęć zagłosowania na PiS. To, że nie są zdecydowani, nie jest kwestią umiędzynarodowienia kampanii, tylko strachu wywołanego w kraju. Język stosowany przez PiS jest niedemokratyczny i potencjalnie bardzo niebezpieczny – widać to szczególnie w wypowiedziach premiera Morawieckiego. Taka retoryka może nas zaprowadzić w bardzo złe miejsce. Politycy powinni wiedzieć, do czego to może doprowadzić. Ten język jest skierowany przede wszystkim do wyborców, którzy byli przez lata przy Zjednoczonej Prawicy, a teraz od niej odpłynęli.

Czy ten język jest skuteczny?

Tak, widać, że taka retoryka bardzo mocno oddziałuje i mobilizuje wyborców. Z drugiej strony proeuropejskość i pokazywanie konsekwencji eurosceptycznej polityki również mocno wpływają na wyborców, szczególnie tych młodych. Stosunki międzynarodowe wiązały się zwykle z pozytywnymi emocjami – dążeniem do NATO i UE. Obecnie polityka międzynarodowa jest wykorzystywana negatywnie. A w przypadku wojny jest to dodatkowo niebezpieczny element.

Badanie fundacji More in Common wskazuje, że grupą obywateli, która jest najmniej zdecydowana na udział w wyborach, są kobiety, szczególnie młode (18–29). Czy partie polityczne dostrzegają problem i odpowiadają na społeczne postulaty kobiet?

Te badania pokazują też, że 75 proc. młodych kobiet uważa, że sprawy w Polsce idą w złym kierunku. Mieszczą się one przy tym w grupie 55 proc. wszystkich Polaków, którzy uważają, że sprawy idą w złym kierunku. Nastroje w polskim społeczeństwie są złe i to, co przebija się na pierwszy plan, to kwestia drożyzny. Wysokie ceny dociskają nas i determinują nastroje. Badania pokazały, że kobiety są zniechęcone do aktywności politycznej. Są przekonane, że ich głos ma małe znaczenie i niewiele można zmienić. To wynika z tego, że kobiety nie rozmawiają o polityce, i ze stłumienia kobiecej rewolucji z 2020 roku, czyli Strajku Kobiet. Rozbudowana klauzula sumienia spowodowała także zgony młodych kobiet będących już w ciąży. Na kobiety wpłynął także strajk nauczycielek i nauczycieli. Tam, gdzie zawody są sfeminizowane, tam lekceważy się kobiety. Tak samo jest z drożyzną, która przede wszystkim dotyka kobiety, bo przekłada się to na ich sytuację materialną i ogólny dobrostan, na podstawie którego organizują sobie życie.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wybory
Wybory samorządowe 2024: Oficjalnie: Jacek Sutryk musi walczyć w II turze
Wybory
Wybory samorządowe 2024: PiS w siedzibie partii świętuje sukces. Na scenie pojawił się Jacek Kurski
Wybory
Wybory samorządowe 2024: PiS wygrywa w kraju, ale traci władzę w województwach
Wybory
Wybory samorządowe 2024. Jarosław Kaczyński: Nasze zwycięstwo to zachęta do pracy, a chcieli nas już chować
Materiał Promocyjny
Energetycznych wyspiarzy będzie przybywać
Wybory
Wybory samorządowe 2024: Frekwencja do godziny 17 niższa niż pięć lat temu