Wraz z ocieplaniem się klimatu oraz rosnącą globalną populacją, dostępność i jakość zasobów wody pitnej gwałtownie spada. Tymczasem wciąż traktujemy ją jako niewyczerpany zasób.
Według Organizacji Narodów Zjednoczonych, aby zaspokoić potrzeby rosnącej populacji, globalne zapotrzebowanie na wodę wzrośnie od 20 do 30 proc. do 2050 roku.
Czytaj więcej
Picie wody z kranu ma swoich fanów i przeciwników – ci pierwsi często rezygnują z wody butelkowanej z uwagi na troskę o środowisko, ci drudzy nie chcą pić kranówki, obawiając się zanieczyszczeń. Zwolennicy wody butelkowanej często podnoszą też argument o jej rzekomo lepszym smaku, tymczasem, jak się okazuje, zdecydowana większość ludzi nie jest w stanie odróżnić ich od siebie.
Jak twierdzą autorzy raportu Feeding Ourselves Thirsty, największą rolę w radzeniu sobie ze światowym kryzysem wodnym odegra sektor spożywczy oraz rolny, którego reakcja na zmniejszające się zasoby wodne jest kluczowa. Ten wart 6 bilionów dolarów przemysł wykorzystuje bowiem aż 70 proc. zasobów słodkiej wody na całym świecie.
Tymczasem, jak wynika z raportu Ceres, przemysł spożywczy nie jest przygotowany do funkcjonowania w sytuacji niedoboru wody, a firmy nie działają wystarczająco szybko, by zmniejszyć ryzyko z tym związane. W raporcie przeanalizowano gospodarkę wodną 38 firm spożywczych, pod kątem czterech najbardziej zagrożonych niedoborem wody sektorów: produktów rolniczych, napojów, mięsa i żywności pakowanej. Średni wynik branż wyniósł 45 na 100 możliwych punktów, przy czym najgorzej wypadł sektor mięsny, którego firmy zdobyły średnio jedynie 18 punktów.