Wnikliwe kontrole spółek rejestrujących działalność gospodarczą, odmowy nadawania numeru NIP firmom korzystającym z tzw. wirtualnych biur, straszenie przedsiębiorców wezwaniami do ujawniania obrotów – to przykłady działań fiskusa, które opisywaliśmy w ostatnich miesiącach. Co się dzieje?
Prof. Adam Mariański: Urzędy szukają wpływów do budżetu. I wybrały najprostszy sposób – zaostrzenie polityki wobec podatników. Zniechęcając przy okazji do prowadzenia biznesu w Polsce. Trudno inaczej ocenić kontrole od razu, na starcie działalności, czy odmawianie nadania numeru NIP tylko dlatego, że chcemy zarejestrować siedzibę w lokalu wspólnym dla kilku firm.
Nie można też oprzeć się wrażeniu, że fiskus robi się coraz bardziej agresywny i próbuje wykorzystywać niedoskonałości przepisów. Choćby te o wyjątkach od limitów prowadzenia kontroli u przedsiębiorców. Urzędy kontroli skarbowej zamiast kontroli podatkowej wszczynają postępowania kontrolne i nie przejmują się ograniczeniami czasu ich trwania. Prowadzi to do powszechnej opinii o uciążliwości kontaktów z fiskusem.
Ale bez kontroli trudno walczyć z nadużyciami i szarą strefą. Czy urzędnicy mają ich zaprzestać?
Absolutnie nie. Szwankuje jednak system typowania podmiotów do kontroli. Urzędy często działają po omacku, licząc na to, że przy okazji zmasowanych, chaotycznych akcji – takich choćby jak opisywane przez „Rzeczpospolitą" wysyłanie wezwań w sprawie kas rejestrujących – uda się złapać nieuczciwych. To marnowanie czasu i sił urzędników. Oczywiste jest, że nie uda się sprawdzić wszystkich podatników, trzeba więc skoncentrować się na najważniejszych sprawach. I nie można omijać przepisów. Wspomniane wezwania do ujawniania obrotów ewidentnie były wysyłane bez podstawy prawnej, bo takich informacji można żądać wyłącznie w trakcie kontroli albo postępowania podatkowego. Zresztą wszczęcie tych procedur nie gwarantuje podatnikom, że ich praw będzie się przestrzegać.