Dzienniki telewizyjne w pierwszych podsumowaniach podały, że na apel o strajk protestacyjny 8 najważniejszych związków zawodowych Francuzi odpowiedzieli masowo. Według oficjalnych danych, w czwartek 19 stycznia zorganizowano pochody w 200 miastach, łączna frekwencja w nich wyniosła 1,15 mln osób. To więcej wobec 800 tys. podczas poprzedniej próby przeprowadzenia tej reformy i pierwszych demonstracji 5 grudnia 2010 r. W Paryżu w pochodzie uczestniczyło ponad 400 tys. osób, drugi największy przemarsz w Tuluzie zgromadził 30 tys. mieszkańców. W innych miastach frekwencja wynosiła od 19 tys. (Clermont-Ferrand) do 10 tys. (Nicea); w najmniejszych miejscowościach przemaszerowało po ok. 5 tys. mieszkańców.
Oprócz pochodów z flagami i transparentami zastrajkowali pracownicy transportu, podróże koleją i środkami transportu w stolicy były utrudnione, na drogach dojazdowych do większych miast tworzyły się gigantyczne korki, bo ci co musieli, starali się dojechać do pracy samochodami. Ruch na drogach na północy kraju skomplikowały opady śniegu. Strajkowali też pracownicy sektora energetyki (produkcja prądu zmalała o 12 proc.), służby zdrowia, nie pracowali też nauczyciele.
Czytaj więcej
Premier Elisabeth Borne przedstawiła projekt ustawy o reformie systemu emerytur. Zimą zostanie przedłożona w parlamencie, a zacznie obowiązywać od 1 września 2024. Środki przekazu wyliczyły 7 powodów jej podjęcia: 5 politycznych i dwa ekonomiczne — zasilenie sumą 17,7 mld euro kas funduszu emerytalnego i zrównoważenie go do 2030 r. Problemem będzie przyjęcie ustawy, 8 związków zawodowych już zapowiedziało pierwszy strajk protestacyjny 19 stycznia
Działacze lewicowego CGT uważali ten protest za udany, zadowolony z frekwencji był szef CFDT, Laurent Berger (wcześniej w kanale BMF TV powiedział: potrzebujemy udziału wielu ludzi w protestach. Ludzie są przeciwko reformie, musimy to pokazać na ulicach). Przywódca CGT, Philippe Martinez stwierdził zadowolony, że „zdaliśmy ten test”.