Na co to jest argument? Na to, że obecny atak zimy nie był znów aż tak bardzo niespodziewany.
Ponadto pojawić się mogą zarzuty wobec poszkodowanego, że sam się do szkody przyczynił. W prawie cywilnym obowiązuje bowiem zasada, że [b]jeżeli poszkodowany przyczynił się do powstania lub zwiększenia szkody, obowiązek jej naprawienia ulega odpowiedniemu zmniejszeniu stosownie do stopnia winy obu stron[/b] (art. 362 k.c.).
– Jeśli kogoś zaskoczy burza, a ma niedaleko do domu, to trudno mu zarzucać, że jechał dalej i przez to wpadał w poślizg – tłumaczy mec. Wiesława Góral. – Jeśli jednak mimo wyjątkowej burzy, którą można np. przeczekać, rusza w niebezpieczną trasę, można mu zarzucić przyczynienie się do szkody, a nawet że działał zupełnie na własne ryzyko.
[ramka][b]Marcin Orlicki - Uniwersytet Adama Mickiewicza[/b]
Jeśli jezdnia jest oblodzona, to nawet dopuszczalna prędkość 60 km/h może być bardzo niebezpieczna. Trudno też np. usprawiedliwić wchodzenie na sopockie molo podczas silnego sztormu, zwłaszcza jeśli było ostrzeżenie „nie wchodzić”. Takie przypadki lekkomyślności czy rażącej nieostrożności wyłączają odpowiedzialność właściciela obiektu, ale też ubezpieczyciela tak nieostrożnego poszkodowanego. Z drugiej strony np. warszawiak posiadający działkę na Mazurach powinien po takim niespodziewanym ataku zimy ją obejrzeć, sprawdzić, czy jakieś instalacje czy przedmioty nie zagrażają osobom trzecim, które mogą się znaleźć w pobliżu.[/ramka]
masz pytanie, wyślij e-mail do autora